Znalezisko jest oddalone o wiele kilometrów od najbliższych ośrodków miejskich. Tak samo było ponad tysiąc lat temu — twierdzi Christopher Morehart z Uniwersytetu Stanowego Georgii. — To absolutnie zdumiewające, bo nic na powierzchni nie zwiastowało ogromnego potencjału tego miejsca. To największy znany masowy pochówek w starożytnej Mezoameryce — mówi archeolog.
Jego zespół odnalazł ten grobowiec analizują zdjęcia satelitarne. Poszukiwano śladów starych kanałów irygacyjnych i jezior w okolicach Teotihuacan, około 50 km od miasta Meksyk. Odnaleziono je wokół wyschniętego dziś, lecz niegdyś sporego, jeziora Xaltocan. Według Moreharta były to niegdyś tereny typowo rolnicze, nie mające bezpośredniego kontaktu z potężnymi ośrodkami miejskimi. A to właśnie w nich odbywały się krwawe rytuały.
Tym większym zaskoczeniem dla amerykańskich archeologów było odkrycie czaszek. Zbadano dotąd kilkadziesiąt — w większości są to czaszki mężczyzn. Głowy zostały odcięte, pozostawiono zaledwie kilka kręgów.
Według Destiny Crider, archeolog z Luther College, ofiary z ludzi nie były niczym szczególnym w tamtym okresie. — Ale to musiało być wielkie wydarzenie w bardzo małej społeczności — mówi serwisowi LiveScience Crider. Fakt, że ofiarami byli mężczyźni dowodzi, że zostali oni specjalnie wybrani do tego rytuału. Gdyby chodziło o rzeź mieszkańców wrogiej wioski wśród szczątków znalazłyby się również czaszki kobiet i dzieci.
Prawdopodobnie chodziło o wybłaganie opadów i zakończenie suszy. Świadczą o tym figurki wodnych bóstw odkryte w pobliskiej świątyni, a także roślinne motywy na ceramice służącej składaniu darów.