Ekspedycja nie będzie korzystała ze wsparcia z zewnątrz, nie będzie możliwości udzielenia jej pomocy. Eksploratorzy dotarli na Antarktydę statkiem pod koniec stycznia, założyli obóz, rozpoczęli trening i przygotowania do wyprawy, która potrwa około pół roku. Do przebycia jest blisko 4 tys. km.
W tym okresie na Antarktydzie panować będzie zima, temperatura może spadać poniżej minus 70 st. C. To pierwsza próba tego rodzaju. Ekspedycja nosi nazwę „The coldest journey", najzimniejsza podróż. Nomen omen. Szef wyprawy, 68-letni Sir Ranulph Fiennes, nie weźmie w niej udziału, ponieważ odmroził rękę i został ewakuowany skuterem śnieżnym do belgijskiej stacji naukowej Princesse Elisabeth, oddalonej o 70 km od obozu wyprawy. Ze stacji samolot zabierze go do szpitala w RPA.
Przypadek Ranulpha Fiennesa jest ilustracją przysłowia: „nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka". Przebył on już pieszo Antarktydę, bez pomocy z zewnątrz, na przełomie 1992 i 1992 r. – Eksploruję Antarktykę od 40 lat, odbyliśmy rekordowe wyprawy, ale nigdy zimą. Dlatego nie zaliczamy się do ekspertów w dziedzinie antarktycznych wypraw zimowych, wszystko będzie dla nas nowe – powiedział Fiennes. Jego słowa okazały się prorocze.
Fiennes odkrył zaginione miasto Ubar w Omanie. Poprowadził ponad 30 wypraw. Otrzymał Order Brytyjskiego Imperium m.in. za przekazanie na cele charytatywne ponad 10 mln funtów. W 2003 r. zasłynął przebiegnięciem siedmiu maratonów w ciągu siedmiu dni na pięciu kontynentach – trafił z tego powodu do Księgi Guinnessa, w której widnieje jako „największy żyjący odkrywca na świecie".