„Poza błękitem" nie jest książką o zwykłym nurkowaniu. Jeżeli ktoś myśli, że znajdzie tu opisy kolorowych ryb czy wraków, to się rozczaruje. Na szczęście rozczarowanie potrwa krótko. Bo Nuno Gomes opowiada o najbardziej ekstremalnych i niebezpiecznych nurkowaniach na świecie. Fascynujących. Rekordowo głębokich. W dodatku w jaskiniach. Tam nie dociera światło słoneczne, nie ma już „wielkiego błękitu". Jest tylko ciemność przecinana snopem światła latarki.

Gomes – tu wyjaśnienie dla nienurkujących – to rekordzista świata w głębokich zanurzeniach. W 1996 roku zszedł w jaskini Boesmansgat w RPA na 282,6 metra. Był również rekordzistą świata w nurkowaniu głębokim w wodach otwartych. W 2005 roku w Morzu Czerwonym, niedaleko Dahab w Egipcie dotarł na głębokość 318,25 metra. Pobił go dopiero we wrześniu tego roku Egipcjanin Ahmed Gabr, osiągając aż 332,35 metra.

Jak takie nurkowanie wygląda? „Im głębiej schodziłem, tym głębsza otaczała mnie ciemność – poniżej 200 metrów nie było już ani odrobiny naturalnego światła. Zrobiło się również zimniej. (...) Po przekroczeniu głębokości 250 metrów zacząłem odczuwać objawy HPNS (zespołu neurologicznego wysokich ciśnień – przyp. red.) początkowo delikatne, z czasem przybierające na sile i wreszcie wstrząsające całe moje ciało niekontrolowanymi dreszczami. (...) Kiedy dotarłem do podpisanego znacznika na 315 metrach, zdałem sobie sprawę, że nie jestem w stanie zejść niżej. Gdybym zszedł głębiej, nie miałbym pewności, że zdołam wrócić" – opisuje Gomes.

To, co wyróżnia tę książkę z masy innych poświęconych modnemu teraz nurkowaniu, to chłodny realizm. Nie ma w niej miejsca na pozowanie czy kolorowanie rzeczywistości. W tym przypadku oznacza to, że Gomes dokładnie opisuje, co dzieje się z ciałem człowieka oddychającego pod wodą różnymi mieszankami (na większych głębokościach nie używa się powietrza) i jak żmudne są przygotowania do takich wyczynów – nawet jeżeli chodzi o pogoń za „żywą skamieniałością" – latimerią.

No i oznacza to również, że zobaczymy śmierć. Gomes nie waha się opisywać wypadków swoich towarzyszy – utonięć na skutek niewłaściwego planu nurkowania, błędu w obsłudze sprzętu czy zagubienia się w jaskini. Gomes opisuje również polskich nurków jaskiniowych (niestety, wypadki również), bo Polacy, o czym zapewne niewiele osób wie, należą w tej dziedzinie do ścisłej światowej czołówki.