Osoby znieważane czy pomawiane w sieci decydują się na kierowanie do sądu spraw przeciwko administratorom serwisów, gdy nie mogą dotrzeć do autora wpisu. Mimo że prawo zwalnia administratorów od odpowiedzialności do momentu otrzymania wiarygodnej informacji o bezprawności wpisu, wyroki w takich sprawach wcale nie są oczywiste.
Mógł wymagać rejestracji
Jeden z nich zostanie zbadany przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, do którego Helsińska Fundacja Praw Człowieka skierowała niedawno skargę.
– Mamy nadzieję, że otrzymamy wytyczne w sprawie odpowiedzialności pośredników, jakimi są np. blogerzy, których wpisy mogą komentować inne osoby. Czasami trudno oprzeć się wrażeniu, że polskie sądy są nieco zagubione w rzeczywistości internetowej – mówi Dominika Bychawska-Siniarska z HFPC.
Skarga dotyczy wyroków sądów dwóch instancji, które wydano w trybie wyborczym podczas ubiegłorocznych wyborów samorządowych. Andrzej Jezior, radny w Ryglicach, prowadzi blog, w którym komentuje wydarzenia w gminie. Czytelnicy mogą w nim zamieszczać swe komentarze. Podczas kampanii wyborczej pojawił się wpis, który szkalował burmistrza Ryglic i jego rodzinę. Tego samego dnia został usunięty. Później jeszcze kilkakrotnie był usuwany, ponieważ autor ponawiał wpisy.
Mimo tych działań Andrzej Jezior został uznany przez Sąd Okręgowy w Tarnowie za odpowiedzialnego za naruszenie dóbr osobistych burmistrza. – Prowadzący blog był zobowiązany sprawić, by treść publikowanych w nim wypowiedzi odpowiadała stanowi faktycznemu. Mógł wprowadzić zasadę publikacji komentarzy internautów tylko po uprzednim zalogowaniu – uzasadniono wyrok podtrzymany później przez Sąd Apelacyjny w Krakowie.