Zdaniem Waldemara Stachowiaka, analityka Ipopema Securities, po całym tym roku rynek reklamy wypadnie gorzej niż po trzech kwartałach. – I to jest zły prognostyk dla przyszłego roku – mówi.
Według szacunków Piotra Janika, analityka z KBC Securities, w IV kwartale na reklamę powędruje o 2,9 proc. mniej pieniędzy niż rok wcześniej, a reklama telewizyjna, która rokrocznie generuje połowę całego rynku, straci jeszcze więcej, bo 5 proc. – Wśród reklamodawców trwa panika. Wydatki są przerzucane z Polski na główne rynki działalności, np. do Niemiec, na czym tracimy, mimo że nie ma w Polsce kryzysu, bo gospodarka ma się dobrze – mówi.
Według Waldemara Stachowiaka cały rynek reklamy wzrośnie w przyszłym roku o 1 – 2 proc. Janik zakłada wyższy wzrost: o 2,9 proc. To jednak wciąż gorzej niż w tym roku, który zdaniem branży zamknie się na rynku wyższym wzrostem (patrz: wykres), i to w roku bez piłkarskiego Euro.
– Trochę nas to Euro ratuje. Dzięki niemu nie powinno być widać na rynku spadku, ale zakładam dużą ostrożność na rynku i nie spodziewam się zwyżek wyższych niż 3 proc. – mówi Lidia Kacprzycka, dyrektor generalna domu mediowego Starlink. – Przyszły rok będzie należał do trudnych. Widać dużą ostrożność, jeśli chodzi o wydatki reklamowe. Również stacje telewizyjne mocno usztywniły cenniki.
Jak szacuje Piotr Janik, dzięki Euro 2012 rynek reklamy może zyskać nawet 2 pkt proc. – Bez mistrzostw maksymalny wzrost rynku reklamy wynosiłby 1 proc. Ale też mój scenariusz nie przewiduje żadnych nowych kłopotów w strefie euro. Gdyby się pojawiły, możliwy jest spadek wartości całego rynku – mówi.