Nienawidzę hałasu, petard, objadania się, a nawet balów. Nienawidzę przymusu siedzenia do późna. Najchętniej poszłabym do łóżka o 20 w słodkim towarzystwie mojej drugiej połowy, a na pościeli postawiłabym wielką tacę z zacną butelką szampana i jakimiś dobrymi przekąskami (tosty z foie gras, z wędzonym łososiem itd.), nie zapominając o miseczce gotowanej soczewicy, którą we Włoszech jemy zawsze na sylwestra, bo przynosi szczęście w postaci pieniędzy.
Do tego dodałabym jeszcze dobrą książkę lub dobry film oraz gaszenie światła najpóźniej o godzinie 00.05.
We Włoszech istnieje rytuał eliminowania zła i bólu, fizycznego i psychicznego, który zebrał się w kończącym się właśnie roku, polegający na wyrzucaniu o północy przez okna talerzy i innych skorup. Praktykuje się go w wielkich miastach, np. w Rzymie, ale przede wszystkim w Neapolu, gdzie wyrzuca się przez okna nawet stare kuchenki, umywalki, bidety i sanitariaty rozmaitego rodzaju, często uszkadzając zarówno zaparkowane pod domami samochody, jak i przechodniów, którzy znaleźli się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Rozbijaniu skorup towarzyszą często strzały z broni palnej, co ma podwójne znaczenie – odstraszania złych duchów i wyrażania radości.
Ja pragnęłabym wyrzucić przez okno moich wrogów – pana zwanego Złym Humorem, często obecnego w ubiegłym roku, panią Niecierpliwość i jej nieodłączną towarzyszkę panią Lenistwo. Chciałabym wyrzucić pannę Narzekalską i panią Zmartwienie, która stale dręczy mnie nieistniejącymi problemami. Chciałabym natomiast przyjąć na kwaterę pana Optymistę i panią Nadzieję oraz panią Śmiech, starą przyjaciółkę, która niestety odwiedza mnie zbyt rzadko.
Pozwalam sobie życzyć wszystkim odwiedzin ostatnich z wymienionych gości oraz wyrazić nadzieję, że spędzicie państwo noworoczny wieczór spokojnie w towarzystwie osób dla was najważniejszych.