W ekspozycji o zaskakującym tytule „Wszystkie kolory dozwolone, pod warunkiem że nie przeszkadzają w handlu” udział bierze 11 artystów z kilku zachodnich krajów. Kuratorem jest nasz rodak używający pseudonimu Wodek, pomysłodawca i szef Atelier 340 Muzeum w Brukseli. Zaproszeni twórcy wykorzystują gotowce, wzorem Marcela Duchampa czy Picassa. Ich prace to rodzaj ready-mades.
Ekspozycja na luzie, zarazem pouczająca. Prowokuje do przemyśleń: z czego może powstać sztuka? Chyba nie ma ograniczeń. I dobrze. A artyści jak dzieci dostrzegają nieużytkowe własności otaczających nas rzeczy. I wykorzystują na przekór przeznaczeniu – wyłącznie ze względu na formy i kolory.
Hasło do wymarszu w świat wyobraźni dali dadaiści i surrealiści; na własną rękę odkryć dokonywał Picasso. Z czego zrobił słynną „Głowę byka”? Siodełko rowerowe i kierownica. A „Koza”? Powstała ze zniszczonego koszyka i kilku innych rupieci.
Autorzy skrzyknięci przez Wodka nie szperają po śmietnikach – udają się do magazynów ze sprzętem gospodarstwa domowego. Z nabytych towarów tworzą inteligentne, dowcipne assemblages. Czy gąbki do zmywania mają wartość plastyczną? Albo pinezki? Szpulki z nićmi? Okazuje się, że te przedmioty zebrane w masie, przemyślnie ułożone, objawiają niezwykłą urodę. Szlachetnieją.
Patrząc na kompozycje zebrane w katowickim BWA, nie dostrzegałam „budulca”. Podziwiałam wyłącznie walory estetyczne obiektów.