Był marzec roku 1928. Na ulicy Nowosieleckiej, dziś Bartyckiej, w Warszawie powstaje pierwsze w stolicy pole golfowe, tam, gdzie dziś jest Stała Wystawa Budownictwa i warszawskie wodociągi. Dziesięć lat później golfiści przenieśli się do Powsina, na tereny dzisiejszego parku.
Golfa dali stolicy Alfred Falter, prezes i właściciel Związku Kopalń Górnośląskich Robur, oraz inżynier Szymon Landau, budowniczy Prudentialu, pierwszego wieżowca w Warszawie. Właścicieli Polskiego Country Clubu sp. z o.o. było około 60, ale ci dwaj mieli 90 procent udziałów.
Wiedzieli na pewno, jako ludzie bywali w świecie, że pole golfowe sprzyja spotkaniom w jednym miejscu i czasie ludzi majętnych i wpływowych. Może przeczytali w pierwszym polskim podręczniku golfa majora Adama Gubatty („Zasady gry w golfa”, Główna Księgarnia Wojskowa, Bibljoteczka Sportowa, Warszawa 1932), że to... „gra fascynująca tak jak żadna inna. Jest niezanikającym źródłem rozkoszy i wzruszeń sportowych, z drugiej zaś strony przedmiotem nigdy niewyczerpanego studium”.
Niewiele zostało po tamtym polu. Ślady tras gry w powsińskim parku, domek klubowy, walec do trawy, puchar za wygranie turnieju w Warszawie w zbiorach niemieckiego kolekcjonera i wspomnienia Antoniego Uniechowskiego, rysownika i historyka sztuki, który pracował jako sekretarz klubu, za 100 złotych miesięcznie plus obiady. Pisał, dość słusznie, że było to miejsce dla „plutokracji okraszonej śmietanką arystokratyczną”. Po wojnie Józef Wielowieyski, ostatni wiceprezes klubu, przekazał pole miastu za symboliczną złotówkę.
W golfa grano jeszcze w Łańcucie, tam w 1935 roku Karol książę Radziwiłł, najlepszy z polskich graczy owych lat, walczył z księciem Yorku, późniejszym królem Jerzym VI. Były pola na Górnym i Dolnym Śląsku, choć w latach 20. trudno było przypuszczać, że niemieckie Bad Sazbrunn dość szybko stanie się polskim Szczawnem. Wojna zniszczyła plany budowy pól w Poznaniu, Wilnie i Lwowie.