Mediolan w oparach zbiorowego chuchu

Pogodna niedziela. Nic nie zapowiadało nawałnicy. Niebo czyste, mroźny ranek. Na ulicach żywej duszy. Kościół Dominikanów Santa Maria delle Grazie. Ludovico Sforza przekonał Leonardo da Vinci, by namalował w refektarzu konwentu zakonników Ostatnią Wieczerzę.

Aktualizacja: 08.01.2009 00:05 Publikacja: 07.01.2009 23:57

Dojechaliśmy tam na dziewiątą. Biją dzwony. Do refektarza nie można wejść z ulicy, bilety lepiej rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Przed klasztorem pusto. Tylko szemrze tramwaj cały zawinięty w światełka choinkowe. W nocy sunął jak błyszcząca kula śniegowa.

„Ostatnia Wieczerza“ jest w złym stanie, choć odrestaurowana. Świat myśli o tym historycznym wydarzeniu oczami Leonarda. Japończycy z uznaniem kiwają głowami. Mój dziesięcioletni syn mi mówi, że przecież zna ten obraz.

W grupie było kilkanaście osób. Żadnych kolejek czy przepychanek.

By obejrzeć fresk, wchodzimy z jednej szklanej klatki do drugiej. Drzwi bezszelestnie zamykają się za porcjami gości. Kontrola wilgotności i temperatury. Apostołowie rozgorączkowani oświadczeniem Jezusa, że jeden z nich Go zdradzi, gestykulują ożywieni. Choć atmosfera ich wieczerzy jest gorąca, nie wytrzymaliby długo naporu bulgoczących tłumów XXI wieku.

Dano nam kwadrans na kontemplację. Turyści w małej dawce są nawet mili.

Wracamy małymi uliczkami. Przemykają rozbudzeni już poranną kawą mediolańczycy.

Dzień się jakby rozpędza. Rozgadani ludzie jak mrówki wylegają na ulice. W okolicach południa uznaję, że chyba w jakimś zastraszającym tempie. Wszyscy wokół biegają i się przepychają. Nie daje się już normalnie iść ulicami handlowymi – ludzie na jezdniach omijają samochody.

To był pierwszy dzień wyprzedaży w Mediolanie, o czym ja, pierwsza naiwna, nie wiedziałam.

Miasto wielkiej włoskiej mody przeżywa wówczas najazd tłumów spragnionych luksusowych dóbr. Kolekcje jesienno-zimowe muszą szybko ustąpić miejsca gorącym kolekcjom na wiosnę i lato. Dla kieszeni Włochów i turystów to wspaniała okazja do kupienia cudownych ciuchów ich światowych marek za pół ceny.

Pollini (-40 proc.), Pal Zileri (-50 proc.). Męski kaszmirowy sweter Ermenegildo Zegna za 300 euro zamiast 600 to okazja, choć też nie na każdą kieszeń. Przed eleganckim butikiem Prady (-40 proc.) w samym sercu, pod kopułą słynnej Galerii Vittorio Emanuele, grzeczna kolejka ok. 150 eleganckich pań w futrach z norek. By sklepu nie zamienić w autobus w godzinach szczytu, ekspedientka wpuszcza po kilka osób. Chciałam zobaczyć, co tam Miuccia Prada wymyśliła na następny sezon – jakie kolory i nowe falbany do toreb, ale nie skorzystałam z tej okazji.

Włoszki uwielbiają futra. Jeśli je na nie nie stać, to chociaż koniecznie czarna kurtka z kapturem obszytym jakimś lisem. Ściśnięta w pasie. W nieprawdopodobnym bogactwie możliwości, w biegu po ulicach wszystkie wyglądają podobnie. Ze spodniami w wysokich czarnych butach z cholewami. Z torbami pełnymi klamerek i zameczków, w nieznośnym, modnym dziś stylu lat 80.

W sklepach zaduch i spocona atmosfera. Trudno paniom opanować nieznośne podniecenie i sapanie.

Gdyby te tłumy chuchały na fresk Leonarda, byłby w opłakanym stanie. Spłynąłby do końca ze ściany.

Dojechaliśmy tam na dziewiątą. Biją dzwony. Do refektarza nie można wejść z ulicy, bilety lepiej rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Przed klasztorem pusto. Tylko szemrze tramwaj cały zawinięty w światełka choinkowe. W nocy sunął jak błyszcząca kula śniegowa.

„Ostatnia Wieczerza“ jest w złym stanie, choć odrestaurowana. Świat myśli o tym historycznym wydarzeniu oczami Leonarda. Japończycy z uznaniem kiwają głowami. Mój dziesięcioletni syn mi mówi, że przecież zna ten obraz.

Pozostało 83% artykułu
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone