Prestiż pozowany

Na świecie zamówienie portretu to ważny element życia towarzyskiego i zawodowego awansu. Polacy rzadko korzystają z usług portretowych

Publikacja: 14.01.2009 01:38

U Olgi Wolniak zamówiono portret Elżbiety Pendereckiej. Powstał na podstawie oficjalnej fotografii

U Olgi Wolniak zamówiono portret Elżbiety Pendereckiej. Powstał na podstawie oficjalnej fotografii

Foto: archiwum malarki

W dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy chłop się wzbogacił, to u wędrownego fotografa zamawiał portret swój i żony, bo portrety widział we dworze. Wtedy równano do góry, bo istniała „góra”.

W tamtym czasie wielu malarzy żyło z portretowania. Najbardziej znany przykład to Witkacy, który ustalił słynny Regulamin Firmy Portretowej, z cennikiem poszczególnych typów portretu – od najbardziej przetworzonego, czyli bliskiego karykatury, po realistyczny, czyli wylizany. W PRL prywatne zamawianie portretu uznano za przejaw zgniłego gustu, bo burżuazyjnego. Pół wieku wystarczyło, aby ta tradycja zanikła nad Wisłą.

Oglądamy w muzeach wizerunki kapitalistów sprzed 100 lat. Na aukcjach krążą malowane z modela portrety Marszałka lub prezydenta Mościckiego. Zapytałem osoby, które prowadzą bogate życie towarzyskie, czy u kogoś w domu lub w biurze widziały dziś zamówiony portret? Beata Tyszkiewicz nie widziała. Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, również nie. Zapytałem samych artystów, czy ktoś u nich prywatnie zamawia portrety?

[srodtytul]Pani musi być piękna[/srodtytul]

Edward Dwurnik od 1972 r. namalował, jak zapewnia, 150 portretów. W wielu wypadkach sam zaprasza sławnych modeli. Dzięki temu, kiedy wystawia lub reprodukuje portrety gwiazd, automatycznie ma reklamę. Do pozowania zaprosił np. Monikę Olejnik lub literatkę Dorotę Masłowską.

Pozowanie w przypadku mężczyzn trwa tylko dwie godziny. W przypadku pań trzy, bo „pani musi być piękna”. Mały portret olejny (55 na 46 cm) kosztuje 4 tys. zł. Malarz przyjmuje pieniądze z góry (konkretne życzenia model powinien zasygnalizować przed sesją). Model odbiera obraz – czy mu się podoba, czy nie. W trakcie pozowania nie powinien się wiercić, gadać, bo wtedy bezwiednie się poprawia, zmienia wyraz twarzy.

W 2000 r. w dodatku „Rz” Plus Minus przeprowadziłem wywiad z księdzem Janem Twardowskim o... pozowaniu do portretu. Mówił, że „osobom o ładnej powierzchowności łatwiej jest żyć, szybciej załatwią każdą sprawę, szybciej awansują”. Powiedział także, że gdyby mógł pozować Witkacemu, wybrałby portret najbardziej przetworzony: „Urok portretu polega właśnie na tym, że artysta przedstawia modela po swojemu. Witkacy potrafił wydobyć z modela duszę”.

Księdza Twardowskiego wielokrotnie malował wzięty portrecista Stanisław Baj. Portretował także prof. Aleksandra Gieysztora, Wiesława Ochmana czy Wojciecha Pszoniaka. Pozowanie to przeważnie pięć godzinnych seansów. Obraz olejny 120 na 100 cm kosztuje 15 – 20 tys. zł.

[srodtytul] Medium i brak czasu[/srodtytul]

Uznanym portrecistą jest Paweł Kotowicz z Krakowa. Wysoko cenione są jego portrety akwarelowe. Akwarela wymaga mistrzostwa, tu nie ma poprawek. Pozowanie trwa od pół do dwóch godzin, format 30 na 24 cm kosztuje 2,5 tys. zł.

Portrety malarki Olgi Wolniak znajdują się w kolekcji Zachęty. Portretowała m.in. Anetę Kręglicką i na podstawie fotografii Elżbietę Penderecką.

– Osobisty kontakt malarza i modela jest absolutnie konieczny! Dla mnie liczy się pierwsze wrażenie. Wykonuję cykl fotografii i pozowanie nie jest już potrzebne. Fotografie zrobione przez kogoś są jak obcy filtr. Zamówiono u mnie portret Elżbiety Pendereckiej. Musiałam malować na podstawie oficjalnego zdjęcia, to było cudze spojrzenie. Malarz jest jak medium, w jego ulotnym kontakcie z modelem jest coś nadprzyrodzonego. Dziś modele odmawiają pozowania, nie mają czasu. Kiedy fotografuję mężczyzn, są naturalniejsi niż kobiety, łatwiej ich portretować – mówi Olga Wolniak. Portret olejny 60 na 50 cm kosztuje od 5 tys. zł.

[srodtytul]Elity i dzieła sztuki[/srodtytul]

O co tak naprawdę chodzi w portrecie? Rzeźbiarz Mieczysław Welter tworzy je w terakocie. W latach 80. portretował ludzi biznesu w Niemczech, w Austrii, w Meksyku. W kraju nikt nie zamawia rzeźbiarskiego portretu. – W pewnych sferach portret to ważny element stylu życia. W Wiedniu rzeźbiłem trzydziestoparoletniego finansistę. Kiedy został szefem banku, zamówił portret, aby ustawić go w gabinecie jako dowód przynależności do elity zawodowej. Tam w pewnych środowiskach zwyczaj ten trwa od pokoleń. Ludzie zamawiają portret – dzieło sztuki, dlatego że chcą przedłużyć swoje życie.

Od ćwierć wieku pisuję o potrzebie odrodzenia tradycji prywatnego zamawiania portretu. Sytuacja niewiele się zmienia. Modele oczekują najwyżej fotograficznego podobieństwa. A portret powinien być przede wszystkim dobrym obrazem.

Z najmłodszego pokolenia malarzy przybył właściwie tylko jeden wybitny portrecista, Tomasz Karabowicz (ur. 1971 r.). Maluje obrazy budzące skojarzenia z formizmem. Potrzeba pięciu seansów po dwie godziny. Obraz kosztuje co najmniej 8 tys. zł. Karabowicz chętnie komponuje wielopostaciowe portrety psychologiczne, pokazuje więzi międzyludzkie.

[srodtytul]Politycy nieśmiertelni[/srodtytul]

Dlaczego nasi politycy nigdy nie pozują? Boją się, że artysta ma w sobie aparat rentgenowski, prześwietli ich, odkryje tajemnice duszy lub jej brak? Tylko dziś mają swoje przysłowiowe pięć minut. Jeśli nie utrwalą swojego wizerunku w formie ponadczasowego dzieła sztuki, to po nich.Parę lat temu grupa warszawskich artystów namalowała (głównie na podstawie fotografii) cykl konterfektów wybranych polityków. Pokazano je w Muzeum Ruchu Ludowego. Uwagę zwraca podobizna Waldemara Pawlaka ze świdrującym spojrzeniem – w katalogu zatytułowana „Mąż stanu”. Autorem obrazu jest Jerzy Mech.

[srodtytul]Tradycja jak anegdota[/srodtytul]

Przed wojną pozowanie to była celebra! Pan domu posyłał lokaja po Jacka Malczewskiego lub Wojciecha Kossaka. Pani domu pozowała w salonie. Siedzące pod stołem małe dziecko mimowolnie chłonęło zasady portretowania.

Jeszcze niedawno tamte tradycje podtrzymywała malarka Monika Żeromska, uczennica legendarnego Tadeusza Pruszkowskiego. Model mógł rozmawiać, malarka opowiadała anegdoty. Pozowanie to była sama radość. Nie trzeba było płacić z góry. Jeśli portret okazał się nietrafiony, pozostawał w zbiorach malarki.

W dwudziestoleciu międzywojennym, kiedy chłop się wzbogacił, to u wędrownego fotografa zamawiał portret swój i żony, bo portrety widział we dworze. Wtedy równano do góry, bo istniała „góra”.

W tamtym czasie wielu malarzy żyło z portretowania. Najbardziej znany przykład to Witkacy, który ustalił słynny Regulamin Firmy Portretowej, z cennikiem poszczególnych typów portretu – od najbardziej przetworzonego, czyli bliskiego karykatury, po realistyczny, czyli wylizany. W PRL prywatne zamawianie portretu uznano za przejaw zgniłego gustu, bo burżuazyjnego. Pół wieku wystarczyło, aby ta tradycja zanikła nad Wisłą.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"