W ciągu 30 lat Edelkoort stworzyła wpływowe imperium, centra badawcze z siedzibami na pięciu kontynentach i w 18 krajach oraz wydawnictwo. Byłyśmy umówione na wywiad. Zaledwie półgodzinny. Ważyłam pytania. Edelkoort się spóźnia i zostało dziesięć minut. Wybieram najważniejsze z listy. Gdzie rodzą się trendy. Kreują je projektanci czy specjaliści od marketingu?
– Trendy to idee, które zawsze są wokół nas, otaczają naszą planetę. To zbiorowa pamięć i doświadczenie. Odkładają się, nawarstwiają. Ja po prostu widzę tajemnicze połączenia między nimi, podróżując po świecie, zbieram sygnały, analizuję je, a wreszcie oddaję dalej w moich prognozach…- Li Edelkoort mówi też o intuicji, w której podszepty się wsłuchuje. A więc trendy są w powietrzu. Wiem skądinąd, że analizuje nastroje, zjawiska społeczne, ekonomiczne, polityczne, odkrycia naukowe. Pytam dalej. – Dzisiaj design z najwyższej półki błyskawicznie trafia do hipermarketów. Czy nie szkodzi wzornictwu, że dobra idea jest sprzedana w banalnym wydaniu….
– Trendy powielane przez popularny design nie wpływają negatywnie na wysoki design. Odwrotnie, czasem hipermarkety są pierwsze. Najnowsza kolekcja PS Ikea pokazana na targach w Mediolanie jest świetna.
Robię wielkie oczy, bo chociaż kolekcja jest dobra, to nie powiedziałabym, że otwiera drzwi, które nie były wcześniej otwarte.
Pytam o wrażenia z Polski. Pani Li maluje usta czerwoną szminką. Zaraz ma wygłosić wykład „Folk w designie”. Dostaję odpowiedź wzorowo poprawną: – Niewyobrażalna witalność, entuzjazm, potrzeba działania. Wielkie plany. Wrażenie robi otwartość władz, szczególnie prezydenta Poznania. Macie mnóstwo utalentowanych ludzi. Ale brakuje im dyscypliny. Nie doprowadzają projektów do końca. Nie potrafią ich wdrożyć do produkcji.