W filmie Stewarta Raffila nie brakuje grizzly szczerzących kłów i ujadających wilków, jednak to nie dzikie zwierzęta okazują się groźne, ale ludzie, którzy bezmyślnie zakłócają im spokój. Przekonuje się o tym Harry Bankston, dla którego spotkanie z niedźwiedzicą grizzly okaże się kursem przyspieszonego dojrzewania.
Akcja filmu zaczyna się, kiedy Harry (Richard Harris) jest już sędziwym mężczyzną. Właśnie prowadzi swoje wnuki na wyprawę do lasu. Tam, przy ognisku wyjawia dzieciom, co przeżył jako dziesięciolatek (Daniel Clark). Jego opowieść rozpoczyna się w 1913 roku. Matka Harry'ego umiera na gruźlicę, a pragnący podnieść syna na duchu ojciec (Bryan Brown) zabiera chłopca do kanadyjskiej kniei, gdzie zamierza schwytać niedźwiedzia grizzly. W niebezpiecznej ekspedycji towarzyszy im indiański przewodnik Joshua i łasa na zwierzęce skóry grupa awanturników.
Pewnej nocy obozowisko ludzi atakuje potężna niedźwiedzica. Myśliwym udaje się ją odgonić i schwytać jej potomstwo – dwa niedźwiadki. Rozwścieczona grizzly postanawia się zemścić. Porywa Harry'ego. Zrozpaczony ojciec podąża śladem uprowadzonego syna, przekonany, że dziecko zostało rozszarpane przez dzikie zwierzę. Ale im dłużej tropi niedźwiedzicę, tym bardziej przekonuje się, że ta troszczy się o chłopca jak matka. Karmi Harry'ego pędrakami, broni przed wilczą watahą. W zamian dziesięciolatek odwdzięcza się jej pieczoną w ognisku rybą.
„Wodospad grizzly” przekonuje, że ludzie i zwierzęta mogą żyć w symbiozie, ale nie oszukuje nastoletnich widzów, że natura jest tylko dobra i łagodna. Są granice, których w relacjach z fauną człowiek nie powinien przekraczać.
[i]"Wodospad grizzly"