[b][link=http://www.rp.pl/galeria/2,1,354342.html]Zobacz więcej zdjęć. Może znajdziesz na nich siebie?[/link] [/b]
Fotograf miewa swoje słabości. Uwielbia kino francuskie, zdjęcia w sepii, muzykę Preisnera. Nic nie irytuje go bardziej niż naiwne pytanie neofity: „Jak się ubrać na rower?”. – Jak? Wystarczy otworzyć szafę! – zżyma się wtedy. – Każdy z was ma szafę wypełnioną ubraniami, prawda? Wychodząc na miasto, w chłodne dni wkładacie ciepłe okrycia, w ciepłe dni – letnie ciuchy – tłumaczy jak dzieciom. – We wszystkim, w czym chodzi się po ulicy, można też jechać na rowerze. Więc na co czekacie? Nazwany tu fotografem człowiek, którego blog ze zdjęciami mieszkańców Kopenhagi na rowerach rozpropagował w świecie ruch cycle chic, to Duńczyk o brytyjskich korzeniach, Mikael Colville-Andersen. Pewnego czerwcowego dnia 2007 r. umieścił w Internecie zdjęcia mieszkańców rowerowej stolicy świata, jakich dziesiątki robił codziennie, pedałując po jej ulicach. Po co? By pokazać innym kopenhaską rowerową kulturę, której podstawowe przesłanie można zdefiniować jako powrót do źródeł. – To niesamowite, jak ludzie umieją skomplikować nawet najprostsze sprawy. By jeździć na rowerze, wystarczy mieć rower. Tak jak 100 lat temu, kiedy jednoślady zachwalano jako uosobienie wolności przemieszczania się – zwłaszcza dla kobiet i klasy robotniczej – oraz praktyczny środek transportu. Niestety, w ostatnich dziesięcioleciach w wielu krajach rower przesunięto do kategorii „sport”, „rekreacja” albo „zabawka dla dzieci” – mówi Mikael. – Mieszkańcy Kopenhagi zdemistyfikowali rower, korzystając z niego bez specjalnych strojów i innych niepotrzebnych gadżetów. Mogą być teraz na nowo wzorem dla innych.
Czym jest zatem słynny kopenhaski cycle chic, który od pierwszych dni istnienia blogu zafascynował zarówno ludzi interesujących się modą, jak i wielbicieli klasycznych jednośladów? Mikael: – Żadnym nowym trendem z rodzaju tych, które nagle pojawiają się na modowym horyzoncie znikąd, jak choćby sprane dżinsy rurki. Ten styl jest równie stary jak sam rower. To jazda na rowerze w noszonych na co dzień ubraniach. Nie można traktować jej jako ekstrawagancji, bo jest codziennością.
Autor Copenhagencyclechic dorzuca: – Równie dobrze mogłem założyć blog poświęconego odkurzaczom, bo relacje mieszkańców Kopenhagi z jednośladami nie różnią się niczym od naszego stosunku do odkurzaczy. Ma je każdy, wszyscy ich używają, ale przez większą część dnia zupełnie o nich nie myślą, chyba że trzeba wymienić torbę na śmieci lub oponę. W tym mieście nie ma rowerzystów. Jest cała masa ludzi, którzy przemieszczają się rowerami – do pracy, na zakupy, na randkę.
[srodtytul]Wtopieni w krajobraz [/srodtytul]