Była w nich mowa m.in. o konieczności dostosowania się do dawnej parcelacji. To dyskusyjna kwestia. Przedwojenne zdjęcia wyspy pokazują bardzo urozmaiconą i niejednolitą zabudowę. Stały tu spichlerze szczytowe, ale prawie żaden nie był ceglany, były szachulcowe, czyli biało-czarne, w kratkę. Nie wiem, dlaczego w konkursie większość projektantów wybrała czerwoną cegłę. Było dużo budynków niespichlerzowych, parterowych magazynów, była budowla mocno wychodząca gabarytem ponad resztę zabudowań. Na tej różnorodności zasadzała się cała malowniczość tego cypla. Nie był to zabytkowy raj, jaki sobie czasami wyobrażamy.
[b]Tęsknimy za rajem?[/b]
Strasznie, i to jest bolesne. Przyzwyczaiła nas do niego powojenna rekonstrukcja Warszawy i Gdańska. Płacimy cenę za to, żeśmy sobie odbudowali Stare Miasta. Chcę to dobitnie i jasno powiedzieć, jestem absolutnym fanem tej powojennej odbudowy. Uważam, że należało ją przeprowadzić i że zrobiono ją najlepiej, jak było można w tamtych warunkach politycznych, gospodarczych, technicznych. Uważam, że tamto pokolenie miało absolutne prawo do takiej decyzji. Ale już wtedy zdawano sobie sprawę z tego, że popełniane jest pewnego rodzaju fałszerstwo historyczne. Wiedział to Jan Zachwatowicz. Mówił: ja Stare Miasto w Warszawie odbuduję, ale nie będę tam chodził.
[b]Dlaczego?[/b]
Bo to kopie, falsyfikaty. Rzeczy nieprawdziwe. Po 1945 r. byliśmy jedynymi, którzy poszli w tym kierunku. Na Zachodzie byłoby to niemożliwe. W państwach demokratycznych szły pieniądze na infrastrukturę, mieszkania, szpitale, szkoły, na to, czego ludzie potrzebują najbardziej. W państwie totalitarnym, jakim była Polska po 1945 r., było natomiast możliwe skierowanie środków budżetu ubogiego państwa na rekonstruowanie barokowych portali. Powojenna odbudowa zabytków miała pomóc poranionemu społeczeństwu odbudować tożsamość.
[b]Kopie historycznych kamieniczek postawiono na ulicy Stągiewnej kilka lat temu. To też Wyspa Spichrzów. Co dziś uzasadnia podobne działania? [/b]