Malarze bez kominiarek

O tym, że skakanie po rusztowaniach ma sens, opowiada Rafał Roskowiński, twórca Gdańskiej Szkoły Murali

Publikacja: 20.07.2010 01:51

Rafał Roskowiński

Rafał Roskowiński

Foto: Fotorzepa, Piotr Wittman Piotr Wittman

Red

[b]Rz: Za czasów PRL na murach malowano okazałe reklamy sklepów, w których i tak brakowało towarów. Były przejawem absurdu tamtych czasów. I nadal źle się kojarzą. Czy mural może być pozytywny?[/b]

[b]Rafał Roskowiński:[/b] Takie jest jego zadanie. Od obrazów w galeriach różni się nie tylko formatem. Na wystawy chodzą ludzie zainteresowani sztuką. Tymczasem mural zawsze działa w przestrzeni publicznej. Tam, gdzie krzyżują się drogi zwykłych mieszkańców. Wiele osób styka się ze „swoim” osiedlowym muralem codziennie, np. podczas spaceru z psem. Dlatego stworzenie muralu to odpowiedzialność.

[b]A może otoczenie traktuje murale obojętnie?[/b]

Przeciwnie. Oto przykład, świeży, dosłownie sprzed kilku dni: młodzi adepci prowadzonej przeze mnie szkoły murali stworzyli pracę na jednym z bloków mieszkalnych (osiedle Gdańsk – Zaspa, ul. Dywizjonu 303) – dekoracyjne tło, na nim polscy lotnicy. Doszukać się tu można planów konstrukcji latających maszyn.

Mieszkańcy są zachwyceni, czują się dumni, że mieszkają przy ulicy poświęconej wojennym bohaterom. Wielu z nich odświeża z tej okazji swoją historyczną wiedzę. Młody chłopak przyznał mi się, że przeczytał po raz drugi książkę Fiedlera i biografię „Tola” Witolda Łokuciewskiego, ostatniego dowódcy dywizjonu. Jestem malarzem, nie wychowawcą i pedagogiem, ale takie zdarzenia sprawiają, że nasza praca ma jeszcze większy sens.

[b]Jest pan absolwentem Wydziału Malarstwa na gdańskiej ASP. Większość pana kolegów trzyma się pewnie nadal płócien i blejtramów. Skąd zainteresowanie ścianą i wielkimi formatami?[/b]

Lubiłem malować sceny batalistyczne, a one z kolei lubią duże formaty. Malowałem ogrodzenie Stoczni Gdańskiej, browary. Są tam motywy obyczajowe, historyczne, m.in. walki z Kozakami.

Częściowo to już historia, bo choć mural jest teoretycznie długowieczny, czyhają na niego inne niebezpieczeństwa niż na malarstwo sztalugowe. Obraz można wynieść z pożaru, a ściana ulega zniszczeniu. Zmienia się właściciel budynku i kieruje się swoim gustem.

Pokutuje też często przekonanie, że przestrzeń publiczna to przestrzeń niczyja. I można ją bezkarnie zawłaszczyć. Zdarzyło się, że ktoś zamalował mój mural, bo nie pasował do oferty sklepu, który był w pobliżu.

[b]Jak się ma mural do graffiti?[/b]

Graffiti wykorzystuje więcej liter, częściej miewa prostsze motywy. Powstaje nielegalnie, często pod osłoną nocy. Zazwyczaj nie znamy twarzy twórców, bo jeśli robią sobie zdjęcia, to w kominiarkach lub masce Myszki Miki. Tworzą własną subkulturę, z zasady są offowi i bardzo tę zasadę pielęgnują.

Nie ma między nami kłótni czy wojen, ale ja się z nimi nie utożsamiam. Pewnie jesteśmy dla nich odpowiednikami „malarzy akademickich”, których kontestują. Ze względu na sposób, w jaki powstaje, graffiti nie może osiągać formatów murali, a jego twórcy pracują w pośpiechu, w niepewności. To nie mój sposób działania, trudno skoncentrować się na sztuce. Najważniejsze jest jednak to, że mural musi być legalny, bo związany z architekturą nie może jej niszczyć lub przeszkadzać.

[b]Graffiti nadal jest sztuką podziemia artystycznego, ale stało się modne. Prace londyńskiego Banksy’ego zdejmuje się z murów i sprzedaje na aukcjach. Osiągają naprawdę dobre ceny.[/b]

Jego prace to ani murale, ani graffiti. To szablony, osobny podgatunek. Fenomen Banksy’ego przypomina mi produkt marketingowy, profesjonalnie wymyślony i wypromowany. Można tu dostrzec elementy techniki różnych osobowości twórczych, jakby prace nie wyszły spod jednej ręki. Ale projekt jest doskonały.

[b]Gdańsk wyrasta na stolicę polskiego malarstwa wielkoformatowego. Przyczynił się pan do tego.[/b]

Mural gdański nie zaczął się od działalności mojej i moich rówieśników. Jego tradycja jest dłuższa. Odbudowaną po wojnie gdańską starówkę dekorowali najlepsi polscy malarze: Aleksander Kobzdej, Artur Nacht-Samborski, Józefa Wnukowa, Teresa Pągowska. Powstawały fantastyczne sgraffita, mozaiki. Na kamienicach w duchu manieryzmu niderlandzkiego pojawiła się doskonała sztuka nowoczesna.

Gdańsk stara się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku. Gdańska Szkoła Muralu, którą współtworzę z prof. Jackiem Zdyblem (z Pracowni Malarstwa Ściennego ASP), bierze udział w tych przygotowaniach. Coroczne festiwale malarstwa monumentalnego pozwalają nadać tym działaniom większy rozgłos.

Ważne jest też wykształcenie następców, którzy będą tworzyli murale za 20 lat, kiedy może nie będę już chciał skakać po rusztowaniach na 20. piętrze. To nie tylko szkoła technik malarskich i szacunku dla architektury. To przede wszystkim zaangażowanie, bo twórca muralu powinien reagować na kwestie społeczno-polityczne.

[ramka]Sztuka w formacie XXL

– Zamierzamy stworzyć największą galerię malarstwa monumentalnego na świecie. Obecnie jesteśmy największym zintegrowanym, zewnętrznym obrazem w Europie – mówił Piotr Szwabe, kurator Europejskiego Festiwalu Malarstwa Monumentalnego w Gdańsku.

Zakończyła się właśnie II edycja tego projektu. Artyści z Włoch, Niemiec, Chin i Polski tworzyli na ścianach gigantyczne obrazy.W ciągu dwóch tygodni powstało pięć nowych prac, czyli aż 1200 mkw. murali. W sumie kolekcja murali na gdańskiej Zaspie liczy już 24 dzieła.Kolekcję murali ma Muzeum Powstania Warszawskiego. Łodzianie postanowili chronić tego typu zabytki z poprzedniej politycznej epoki, uznając je za kulturowy symbol miasta. Najbardziej spektakularne działania w tej dziedzinie podejmują jednak gdańscy twórcy i zaproszeni przez nich goście. Tu, na osiedlu Zaspa, powstaje pierwsza i jedyna na świecie galeria murali na blokach z wielkiej płyty, która ma szansę przyczynić się do zdobycia przez Gdańsk tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

[srodtytul]Gdzie w gdańsku szukać najnowszych murali?[/srodtytul]

- Jacopo Ceccarelli (Włochy): ul. Dywizjonu 303 nr 13a

- „Inwazja” Ryszarda Niedzielskiego (Polska): ul. Dywizjonu 303 nr 9a

- Jub Mönster (Niemcy): ul. Dywizjonu 303 nr 17a

- Justyna Dziechciarska (Polska): ul. Dywizjonu 303 (z okazji 70. rocznicy Dywizjonu 303)

- Jacek Wielebski (Polska): ul. Dywizjonu 303 nr 5 (z okazji 30-lecia „Solidarności”)

- Edeltraut Rath (Niemcy), Pan LiPing (Chiny): ul. Nagórskiego 11a

- Tomasz Bielak (Polska): ul. Skarżyńskiego 12a

- „Wiatrołapy” wg projektu Wojtka Woźniaka (Polska): ul. Pilotów 5[/ramka]

[i]—rozmawiała Maja Kubisz[/i]

[b]Rz: Za czasów PRL na murach malowano okazałe reklamy sklepów, w których i tak brakowało towarów. Były przejawem absurdu tamtych czasów. I nadal źle się kojarzą. Czy mural może być pozytywny?[/b]

[b]Rafał Roskowiński:[/b] Takie jest jego zadanie. Od obrazów w galeriach różni się nie tylko formatem. Na wystawy chodzą ludzie zainteresowani sztuką. Tymczasem mural zawsze działa w przestrzeni publicznej. Tam, gdzie krzyżują się drogi zwykłych mieszkańców. Wiele osób styka się ze „swoim” osiedlowym muralem codziennie, np. podczas spaceru z psem. Dlatego stworzenie muralu to odpowiedzialność.

Pozostało 90% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla