Zmobilizował nieufnych mieszkańców starej kamienicy przy ul. Małeckiego, by wspólnie wzięli udział w ogólnopolskim konkursie Zielone Podwórka 2010. Ich podwórko znalazło się w finale, a następnie w zwycięskiej trójce (wraz z podwórkami z Gorzowa Wlkp. i Torunia).
[b]„Rz”: Skąd się pan wziął w Poznaniu?
Sebastian Ploszaj:[/b] Moja mama jest poznanianką, pradziadek ze strony taty też był Polakiem. Wyemigrował do Francji za chlebem, pracował jako górnik. 10 lat temu przyjechałem do Poznania, by się uczyć języka polskiego (mamie zależało, bym poznał nasz ojczysty język). Trafiłem do liceum plastycznego, później studiowałem na poznańskiej ASP.
[b] I tu pan został na dobre. [/b]
Wrosłem w to miejsce. Uwielbiam stare dzielnice Poznania. Mają duszę. Łazarz to dla mnie paryski Montparnasse. Tu w okolicy, jak w Paryżu, mieszkają artyści. Spotykają się w knajpce. I jak na Montparnasse rozprawiają o sztuce, filozofii. Wieczorami sączą wino… Urokliwe miejsce. Niezwykłe secesyjne kamienice. Szkoda tylko, że tak zapuszczone. Choć ta, w której od kilku miesięcy mieszkam, niedawno została odnowiona.