Lisy siedzą na drzewach jak małpy. Czasem i sarna się wgramoli. No, a gniazdo dzikiej gęsi na drzewie to tutaj wręcz codzienność. Zaś pierwszymi wyspami, jakie wyłaniają się tu z bezkresu wód w miarę ich opadania, bywają wierzchołki bobrowych żeremi i wtedy to dzikie gęsi nie na drzewach, tylko na nich siadają, ale i sadowią swoje gniazda.
Powódź? Niby tak, ale kontrolowana. Do spółki przez przyrodę i ludzi, wspólnie gospodarzących na obszarze kilku tysięcy ha obwałowanych zalewisk. Ale w mokrzejsze lata woda występuje daleko poza wały. Zimą ten teren zamienia się w wielkie lodowisko, przywodzące na myśl obrazki z Arktyki. Ale to rzadko, bo tu prawie nigdy nie ma zimy – jesteśmy wszakże w jednym z najcieplejszych miejsc w kraju.
Kiedyś prawie dżungla
Warta uchodziła niegdyś do Odry dziesiątkami odnóg, zagubionych w gęstych lasach i zaroślach łęgowych, pełnych najgrubszego zwierza. Gdyby dziś ktoś w środku Europy zechciał rzucić się na dziewiczą deltę rzeczną z ciężkim sprzętem, by zagospodarować rolniczo jej żyzne ziemie, ekolodzy nie pozostawili by na nim suchej nitki, przedtem przywiązawszy się do każdego z tutejszych drzew. Ale wtedy, w XVIII wieku, takich szaleńców nie było. Zaś żyzne delty kusiły. Za czasów Fryderyka Wielkiego przystąpiono więc tu do likwidacji puszczy i oddania żyznych gleb rolnictwu. System kanałów kopano łopatami o specjalnej konstrukcji. Trwało to latami, ale w efekcie cały teren zalewiska obwałowano, ograniczając zasięg wód, a z czasem budując system przepompowni. Koniec z przyrodą? Jak dla kogo. Takie błotniste lądy zaraz z powietrza zoczyły przelotne rzesze ptaków wodnych i błotnych. Dziś jest to jedna z najważniejszych ich ostoi w Europie, chroniona przez Park Narodowy Ujście Warty, sąsiadujący z nim park krajobrazowy o tej samej nazwie i ostoję Natura 2000.
Zwycięskie gęganie
Liczebnie dominują gęsi. Przede wszystkim gęgawy, białoczelne i zbożowe (te ostatnie – to symbol parku), ale w ich stadach niczym rodzynki trafiają się przedstawiciele rzadszych gatunków, jak gęś mała czy pasiasta bernikla. Wśród nich tylko gęgawa jest u nas ptakiem lęgowym, reszta – to długodystansowi wędrowcy. Podążają wraz z wiosną aż w tundrę, by w czasie tamtejszego krótkiego lata odbyć lęgi. I zaraz wracają. Pokonują trasę liczącą parę tysięcy kilometrów. Na zimę lecą w głąb Europy, szukając obfitości pokarmu i spokoju. Nowe oblicze warciańskiej delty zapewniło im wymarzony, ciepły i chroniony fosami kanałów azyl. A przy tym wysunięty na północ i wschód, więc pozwalający znacząco skrócić trasę i zimować w spokoju. Tutejsze zalewy – dawny rezerwat Słońsk, dziś park narodowy – stały się europejską stolicą wędrownych gęsi i innych spokrewnionych z nimi ptaków z grupy blaszkodziobych. I nie tylko z tej grupy.
Paweł Baranowski, konserwator obwodu ochronnego Słońsk, wiezie nas tam, gdzie wśród znikających już płacht śniegu widnieją białe, podobne z dala do piany grupy ptaków. Gęsi domowe? Nietrudno tak pomyśleć, wszakże w pradolinie Warty można widzieć ich sporo, bo są tu liczne fermy tych ptaków, będących zresztą ni mniej ni więcej tylko udomowioną, albinotyczna formą żyjącej tu dziko, brunatnej gęgawy. Ale coś przyduże te gęsi, nazbyt żółtodziobe...
Krzykliwi przybysze
To stada północnych łabędzi krzykliwych, odbywających już w Polsce lęgi, choć przede wszystkim zimujących. Te łabędzie stada, żerujące na polach – to nowość w naszym krajobrazie. Gdy w Skandynawii – europejskiej ojczyźnie tych łabędzi – zaniechano polowań na nie, społeczność ich tak urosła w siłę, że najwyraźniej zaczęło im być za ciasno i ruszyły na podbój południa. Dla skrzydlatych pionierów wyjątkowo ważne są takie miejsca, jak tutejsza ostoja. Toteż tu, na otwartej tafli wód doskonale można odczytać zmiany, jakie zachodzą w ptasim świecie. Wielkie koncentracje ptaków, zlatujących się tu ze znacznych obszarów Europy, pozwalają tych wędrowców i koczowników z roku na rok dokładnie liczyć, a także wychwytywać rzadkości.
Dotychczas naliczono w basenie nad Wartą 270 gatunków ptaków, z tego 170 gniazdujących. Najpotężniejsze są stada gęsi, dochodzące do 200 tysięcy ptasich dusz – zwłaszcza jesienią, kiedy koncentracje ptasie są największe. Na przedwiośniu nigdy nie powstaje taki tłok, bo ptakom spieszy się do odległych lęgowisk, nie przesiadują na płyciznach, nie marudzą. Do serca gęsiej krainy możemy wpłynąć tylko motorówką. To znaczy – faktycznie nie możemy, bo Paweł Baranowski, jako opiekun tutejszej przyrody na to nie pozwoli. Ale – pociesza – jak będziemy cierpliwi, to wkrótce, może już za tydzień, dwa, zacznie się z wody wyłaniać najdogodniejszy tu dla birdwatchera lądowy szlak, prowadzący w głąb ostoi. To słynna „betonka" – ułożona w latach 60-tych ubiegłego stulecia z betonowych płyt wąska droga do błotnistych pastwisk. Z końcem kwietnia – zapewnia nasz przewodnik – wędrując tą drogą pieszo, bo jeździć po niej turystom nie wolno, ma się po obu stronach przerastające szuwarem zalewiska. A wśród nich pływają całe rodziny gęgaw już z gromadkami tegorocznych piskląt i ufnie podpływają całkiem blisko. W asyście całej czeredy innych ptaków.