Reklama
Rozwiń

Muzyka w arystokratycznej oprawie

Muzeum – Zamek w Łańcucie to jedna z najpiękniejszych i najlepiej zachowanych rezydencji arystokratycznych należących kiedyś do rodziny Lubomirskich i Potockich

Publikacja: 14.05.2012 16:25

Zamek – Muzeum w Łańcucie słynie ze znakomitych wnętrz, niezwykłej kolekcji powozów oraz wspaniałego

Zamek – Muzeum w Łańcucie słynie ze znakomitych wnętrz, niezwykłej kolekcji powozów oraz wspaniałego otoczenia parkowego

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Łokaj Krzysztof Łokaj

Od lat jest oblegany przez turystów z całego świata. Przyciąga ich magia tego miejsca, które już za czasów księżnej Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej było ważnym ośrodkiem kultury na ziemiach podzielonej Rzeczypospolitej.

Zamek – Muzeum w Łańcucie jest zespołem zabytkowym o najwyższej klasie artystycznej. Słynie ze znakomitych wnętrz mieszkalnych, niezwykle interesującej kolekcji powozów oraz wspaniałego otoczenia parkowego.

Jest znanym nie tylko w Polsce muzeum rezydencjonalnym, w którym znajdują się cenne obiekty zabytkowe. Z uwagi na wyjątkową wartość dla kultury i dziedzictwa narodowego w Polsce został wpisany na prestiżową listę Pomników Historii prowadzoną przez prezydenta RP. Jest także miejscem licznych konferencji, sesji, spotkań i koncertów. Tu odbyło się wiele bardzo ważnych spotkań z udziałem prezydentów państw Europy Środkowej i Wschodniej.

Obiekt, za sprawą Muzycznego Festiwalu w Łańcucie, jest także znanym centrum muzycznym. Moda na uprawianie tej dziedziny sztuki zrodziła się tam za panowania Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej.

– Muzyka towarzyszyła panom na Łańcucie od zawsze – opowiada Karol Wit Wojtowicz, wieloletni dyrektor Muzeum – Zamek w Łańcucie.

Najstarsze zachowane informacje o muzykowaniu na zamku pochodzą z II połowy XVIII wieku, kiedy jego właścicielką była księżna Izabella z Czartoryskich Lubomirska zwana Księżną Marszałkową. To właśnie na lata jej mecenatu artystycznego przypada rozkwit życia muzycznego na zamku. Księżna podczas swoich licznych podróży bywała nie tylko w teatrach, na operach czy koncertach, ale czynnie uczestniczyła w życiu muzycznym. Organizowała koncerty z udziałem najwybitniejszych muzyków, sama grała na klawikordzie. Jej nadwornym kompozytorem był Marcello Bernardino, zwany di Capua, a koncertmistrzem Józef Hensel, uczeń Josepha Haydna. W Łańcucie koncerty odbywały się bardzo regularnie. Kupowano nuty, instrumenty, opłacano ich reperacje i strojenie.

– Dzięki niej mamy tutaj wspaniały i bardzo różnorodny zbiór muzykaliów reprezentujących utwory włoskie, francuskie, wiedeńskie, a także angielskie i niemieckie. Dzielą się na muzykę instrumentalną i wokalno-instrumentalną. Mamy pokaźny zbiór oper z końca XVIII wieku i początku XIX wieku. Są także symfonie, balety, uwertury, muzyka kameralna, utwory na harfę i fortepian. Dzięki inwentarzom wiemy, jak bogaty zbiór instrumentów posiadała księżna. Były to między innymi fortepiany, klawicymbały i harfy – wymienia dyrektor łańcuckiego zamku.

Te muzyczne tradycje do rezydencji łańcuckiej wróciły dopiero na początku XX wieku. Alfred Potocki utrzymywał w zamku orkiestrę dętą, która występowała w galowych mundurach o barwach granatowo-żółtych. Grano m.in. mazury, polonezy, marsze. Ostatni ordynat na Łańcucie bardzo lubił również muzykę ludową. Po wojnie w 1961 roku Państwowa Orkiestra Symfoniczna w Rzeszowie zainicjowała Dni Muzyki Kameralnej w Łańcucie.

Od lat jest oblegany przez turystów z całego świata. Przyciąga ich magia tego miejsca, które już za czasów księżnej Izabelli z Czartoryskich Lubomirskiej było ważnym ośrodkiem kultury na ziemiach podzielonej Rzeczypospolitej.

Zamek – Muzeum w Łańcucie jest zespołem zabytkowym o najwyższej klasie artystycznej. Słynie ze znakomitych wnętrz mieszkalnych, niezwykle interesującej kolekcji powozów oraz wspaniałego otoczenia parkowego.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem