Teściowa, którą odwoziłem na pociąg do sanatorium, z typową dla siebie wyższością wypunktowała mój kolejny błąd i mając w pamięci moje liczne wobec niej wpadki, nie chciała powiedzieć, o co chodzi, tylko dała mi zagadkę.
Musiałem zatem przedzierać się przez setki stron z reklamami sprężonej w puszce perfumy. Rozerwał mnie trochę film ze spryciarze.pl pokazujący, jak można podmienić koledze zawartość dezodorantu: z ulubionego na zapach do samochodu. Uśmiałem się jak norka, ale tajemnicy nie zgłębiłem.
Na YouTube z kolei przejrzałem „zabawne filmiki" z pokazem fajerwerków. Niestety, w sprawie zagadki teściowej sieć milczała i tylko grupa folkowa Haratacze przerwała ją piosenką z dezodorantem w tytule.
Nie miałem wyjścia. W związku z tym, że teściową mam w gruncie rzeczy bardzo miłą, a całą sytuację wymyśliłem, bo nie wiedziałem, jak państwu „atrakcyjnie" wyjawić nowy sens słowa „dezodorant", zrobię to więc najprościej, jak można.
Dezodorant to również kloszard o mało przyjemnym zapachu, który drażni, zwłaszcza w środkach transportu publicznego.