* * * *

Dawid Podsiadło,
„Comfort and Happiness",
Sony

Wreszcie. To pierwszy tak dobry debiut nagrany przez laureata konkursu telewizyjnego. Do tej pory scenariusz po programie wyglądał podobnie: talent show lansował dobrego wokalistę, który przepadał na rynku, bo a) nie miał na siebie pomysłu, b) ulegał wizjom przypadkowo dobranych producentów, kompozytorów i autorów tekstów. Pierwszy pełnometrażowy album Dawida Podsiadły uderza świadomością artysty. Tu wszystko się zgadza – kto, jak i po co. Podsiadło zdobył publiczność antytelewizyjną charyzmą i taką nagrał płytę – skromną, pisaną alternatywną wrażliwością, niewymuszoną. Wyprodukowane przez Bogdana Kondrackiego (klasa) piosenki ciążą w kierunku sentymentalnego popu z indiefolkowym rysem (numeru otwierającego nie powstydziłby się Ben Howard). Teksty po angielsku nie bolą wykonaniem, teksty po polsku nie straszą banałem. Fani telewizyjnych występów Dawida Podsiadły mogą odetchnąć – to były słusznie zainwestowane SMS-y.