Znamienna jest okładka płyty. Wokalistka od dawna nie kryje siwizny włosów, ale z tyłu, nad jej głową, zebrały się ciężkie, burzowe chmury. Jednak twarz jest rozświetlona. Dała znać siła muzyki, którą słyszymy na nowej płycie.
– Urodziłam się w 1954 roku – powiedziała. – Moje życie przypadło na okres, kiedy dokonywały się błyskawiczne i gigantyczne zmiany cywilizacyjne. Myśląc o tym, chciałabym zwolnić tempo upływającego czasu, wręcz powrócić do przeszłości. A przecież tej jednej rzeczy zrobić na pewno nie jesteśmy w stanie. Dlatego tytuł mojej płyty jest ironiczny. Ostatecznie powrót do przeszłości może realizować się tylko w wyobraźni.
Co ciekawe, wokalistka będąca symbolem synthpopowej rewolucji z początku lat 80., kiedy zasłynęła w duecie Eurythmics, nie zdecydowała się na elektroniczne aranżacje, tylko na bardzo tradycyjne, bluesowe brzmienie. Dokonała też bardzo osobistego wyboru z amerykańskiego śpiewnika jazzu, bluesa i rhythm and bluesa. Stało się to, gdy oglądała YouTube.
– Wywołał moje wielkie zainteresowanie bogactwem muzycznych archiwów – powiedziała. – Wtedy zaiskrzyło.
Wokalistka nie ukrywa, że śpiewając dawne szlagiery, opowiada o zmieniającej się roli kobiety. „I Put a Spell on You" obrosło legendą. Autor „Screamin" Jay Hawkins wykonywał piosenkę w aurze makabrycznych rekwizytów, tworząc podwaliny shock rocka. Lennox wydobyła inny aspekt makabry.