W lodówce szpinak, trochę pecorino, jajka. I co z tego? Robienie po raz kolejny pasty ze szpinakowym sosem byłoby przestępstwem. Zamiast przeszukiwać książki kucharskie piętrzące się na półkach (od „365 obiadów” Lucyny Ćwierczakiewiczowej po świąteczną Nigellę Lawson), otwieram w Internecie zakładkę z blogami kulinarnymi. Et voila – w popularnym wśród surfujących po Internecie smakoszy blogu „What’s for lunch honey” (co na obiad, kochanie) znajduję tymbaliki ze szpinakiem, ricottą, suszonymi pomidorami. Wyglądają pysznie – nie tylko według mnie, ale i kilkudziesięciu osób, które skomentowały przepis Meety, autorki blogu.
[srodtytul]Amator z dostępem[/srodtytul]
W podobny sposób inspiracji oraz porad kulinarnych szuka coraz więcej osób. A jest w czym przebierać, choć poświęcone tej tematyce dzienniki – blogi są dość nowym zjawiskiem. Na serwisie społecznościowym Foodbuzz.com, zrzeszającym gotujących blogerów, zarejestrowanych jest ponad 2,7 tys. witryn. W katalogu wyszukiwarki blogów Technorati znajduje się ich ponad 6,6 tys.
Mimo krótkiej historii kulinarna blogosfera dorobiła się kanonu klasycznych pozycji: 101 Cookbooks, Chez Pim, Chocolate and Zucchini, MattBites, Pioneer Woman, Serious Eats, Smitten Kitchen, Tartalette, le Tartine Gourmand to strony, które powinien choć raz odwiedzić każdy szanujący się smakosz z dostępem do Internetu.
Blogi prowadzą zwykle amatorzy – informatycy, lekarki, nauczycielki, specjaliści od marketingu, których pasją – cytuję Matta Armendariza z MattBites. com – jest jedzenie, picie i wszystko pomiędzy. Oczywiście są też prowadzone przez osoby zawodowo związane z gotowaniem. Do takich należą Dorie Greenspan, autorka książek kulinarnych z blisko 20-letnim doświadczeniem (ma na koncie m.in. dwie książki napisane z francuskim mistrzem cukiernictwa Pierre’em Herme oraz publikację z amerykańską legendą Julią Child). Również David Lebovitz, który kuchenne szlify zdobywał w kultowej Chez Panisse Alice Waters, 12 lat pracował jako cukiernik i napisał pięć książek.