Skończył studia na wydziale projektowania graficznego i zarabiał tworzeniem stron internetowych. Z czasem doszedł jednak do wniosku, że techniczne możliwości komputera warto połączyć z fotografią.
– Inspiruje mnie moda i malarstwo surrealistów. Często szokuję widzów moimi pracami. Próbuję łączyć to co prawdziwe ze sztucznym – mówi.
Dou przede wszystkim robi zdjęcia ludzkim twarzom. Następnie poddaje portrety cyfrowej obróbce, po której oblicza są wygładzone, rozjaśnione, pozbawione zmarszczek i mimiki. Artysta usuwa włosy, brwi, rzęsy. W finale postaci uchwycone w kadrze przypominają manekiny, wyzute z emocji, smutne i nieobecne. Jedni, patrząc na te twarze, widzą kruche, delikatne, idealne istoty, dla innych portrety kojarzą się z kosmitami – obcymi, zimnymi i przerażającymi.
– Zawsze starałem się sprawić, by widzowie nie byli obojętni na moje prace, ale to nie oznacza, że powinny one wywoływać tylko pozytywne emocje. Oglądający je mogą odczuwać zarówno przyjemność, strach, jak i zaniepokojenie – mówi Dou.
Motyw twarzy przetworzonych komputerowo przewija się w całej jego twórczości. W cyklu „Tears” pokazał płaczące kobiety. Mają blade lica i zaczerwienione oczy. Nie zanoszą się szlochem, ale widać, że cierpią. Łzy delikatnie spływają im po policzkach.