Rz: Pana niewielkie stołeczne kino Muranów jest w prestiżowej sieci Europa Cinemas – czyli kin studyjnych z ambitnym repertuarem. Tymczasem inne polskie kina jednosalówki znikają, są zamykane jedno po drugim. Jak pan myśli, czy rzeczywiście stanowią styl retro, który nie przetrwa?
Roman Gutek: Wręcz przeciwnie. W dobie inwazji multipleksów ludzie szukają, a w przyszłości będą szukać jeszcze bardziej, kin małych, kameralnych, takich, które mają charakter, swój styl i gospodarza. Prawdziwi kinomani nie lubią bowiem kin bez duszy, bez klimatu. Dlatego, jestem o tym głęboko przekonany, jak długo będziemy mieli wymagającą widownię, tak długo małe kina będą trwać.
Na Zachodzie, który szczyci się wolnym rynkiem od lat, można wręcz zaobserwować powrót do niewielkich salek kinowych z wyspecjalizowanym repertuarem.
Nowe wyrastają tam jak przysłowiowe grzyby po deszczu, a stare, którym udało się przetrwać, przeżywają rozkwit.
A jednak w samej tylko Warszawie nie udało się uratować starego kina Wars, za chwilę zamknięty zostanie legendarny już Iluzjon, nie ma kina Moskwa, Relaksu, Skarpy...