Uderza nadmiar wszystkiego, co wyrzucamy. Mnóstwo rzeczy niezniszczonych. Kupić, poużywać i wyrzucić – to nasza ideologia. Tysiące reklamówek, gadżety, dokumenty. Wszystko pomieszane z jedzeniem zawiniętym w grube ilości plastiku, żeby się nie rozlało. Widać, jak nie dbamy o środowisko. Pamiętam różowy rowerek dziecinny, prawie nowy. Nikt go nie zabrał ze śmietnika. Aż dotarł do stacji przeładunkowej.
Śmiecie są kopalnią danych o naszym życiu. O tym, jak mieszkamy, co jemy, jakich używamy kosmetyków. Czy mamy dzieci, czy ulegamy modzie i reklamie. Jaki jest nasz poziom zamożności. Mogłyby to być bezcenne dane dla marketingu. Bezcenne, bo bezwzględnie prawdziwe.
Jakie dokumenty wyrzucamy?
Rachunki, wyciągi z banku, billingi, faktury, PIT, akty notarialne, pisma urzędowe. Znaleźliśmy wydruk scenariusza filmowego, twardy dysk z prywatnymi danymi, zdjęciami i pracą licencjacką, przeterminowaną, niezniszczoną kartę kredytową, kody jednorazowe do konta w zamkniętej kopercie, przeterminowane razem z umową z banku, dokumentację osobową uczniów ze szkoły podstawowej, kilkadziesiąt CV młodych kobiet z klubu lub kawiarni... Większość, aż 83 procent dokumentów wyrzucona była razem z innymi śmieciami. Tylko niewielką część pakujemy oddzielnie. Ale zarówno z jednych, jak z drugich można całkowicie odtworzyć zawarte w nich informacje. Największym zagrożeniem jesteśmy sami dla siebie. W pracy dbamy o to, żeby dokumenty wyrzucać, w domu pozbywamy się ich lekką ręką.
Które z tych dokumentów są najbardziej niebezpieczne, jeśli dostaną się w ręce przestępców?
Są dwa rodzaje niebezpiecznych danych. Pierwszy to wszelkie informacje finansowe – korespondencja z bankiem, billingi, PIT. Drugi to wszystko to, co zawiera wiedzę na temat naszego stylu życia. Informacje o chorobach, leczeniu, stanie zdrowia. Dokąd wyjeżdżaliśmy, gdzie spędzamy wakacje.