[b]Czy w Polsce występuje problem rozpadu związków z powodów podobnych jak w USA? Gdy jedno wyjeżdża do pracy?[/b]
Michał Pozdał: Problem istnieje. Po wejściu do Unii Europejskiej Polacy wyjeżdżali i w efekcie funkcjonuje dziś wiele rodzin niepełnych. Ojciec albo matka, mąż albo żona, jest za granicą.
Chcą zarobić na lepszy wspólny dom, ale w wielu przypadkach nigdy już w tym wspólnym domu nie zamieszkają. Istnieje duże ryzyko, z czego pary nie zdają sobie sprawy, że ich relacja rozłąki nie przetrwa. Mam sygnały od terapeutów, że coraz więcej osób nie radzi sobie z rozłąką i szuka pomocy. W najgorszej sytuacji są dzieci. Wychowuje je jedno z dwojga rodziców, samotne i sfrustrowane, lub dziadkowie.
[b]Jakie związki mają szanse na wyjście z takiej próby bez szwanku?[/b]
Wszystko zależy od etapu, na jakim jest związek. Psycholodzy wskazują na trzy fazy i składowe miłości – namiętność, intymność i zaangażowanie. Następują kolejno po sobie i – dopiero gdy zaczynają współistnieć – mamy do czynienia ze związkiem dojrzałym. Te poszczególne składowe należy pielęgnować – zwłaszcza namiętność, która trwa najkrócej. Jeśli para jest na tym etapie związku i decyduje się na życie osobno i weekendowe spotkania, to istnieje duża szansa na to, że ich relacja przetrwa. A etap namiętności, który zwykle trwa około dwóch lat, przedłuży się. Para taka może mieć jednak problem, by po rozłące zamieszkać razem i wspólnie żyć. Zna się bowiem z tej najlepszej i przyjemnej relacji, nie dzieliła ze sobą codziennych problemów. Małżeństwo, które jest na etapie zaangażowania, ale nie ma już w nim ani namiętności ani intymności – czyli to, co je łączy, to dzieci, odwożenie do szkoły, opłaty za mieszkanie, wizyty u teściów i wyprowadzanie psa – przy wielomiesięcznej rozłące jest niemal w 100 proc. skazane na porażkę.