[b]Po zdobyciu tytułu Miss Świata w 1989 r. miała Pani szansę na karierę znanej na całym świecie modelki, na wspaniałe podróże i wielkie pieniądze. A jednak odrzuciła to Pani, żeby rozkręcać swoją firmę w Polsce.[/b]
Już w szkole średniej powtarzałam, że chcę założyć własną firmę i że nigdy nie będę pracowała dla kogoś. Dlatego po liceum wybrałam ekonomię na Uniwersytecie Gdańskim i szłam zgodnie z planem. Wtedy wygrałam konkurs Miss World i mój świat przewrócił się do góry nogami. Początek lat 90. był czasem boomu top modelek, które stawały się celebrities. Miałam wtedy szansę nie tyle pójść ich drogą, ile stać się częścią tego świata. Podpisałam nawet kontrakt z właścicielem nowojorskiej agencji modelek Wilhelmina, którego poznałam, jeżdżąc po świecie z panią Julią Morley, organizatorką konkursu Miss World. Wcześniej miałam chwilę refleksji, czy opłaca się tam jechać i tracić czas. Ale w końcu dałam się skusić i spędziłam w USA osiem miesięcy. Nie dotrwałam do końca kontraktu. Cały czas czułam, że to nie jest praca dla mnie. Pewnego dnia, po telefonicznej konsultacji z rodzicami i znajomymi, uznałam, że tracę czas i powinnam być w Polsce. Wykorzystać popularność, jaką zdobyłam dzięki Miss World. Ku ogromnemu zdziwieniu ludzi z agencji spakowałam walizkę i wróciłam do Polski.
[b]Nie żałowała Pani możliwości zyskania ogromnych pieniędzy i sławy?[/b]
Czułam, że mój charakter predestynuje mnie do czegoś innego. Być może gdybym konsekwentnie parła w kierunku mody, doszłabym do czegoś, zwłaszcza że czułam sympatię i wsparcie ze strony właściciela agencji.
[b]Po powrocie do kraju założyła Pani Kręglicka Foundation...[/b]