W sklepach dogorywają jeszcze resztki letnich wyprzedaży, a my się zastanawiamy, co kupić na jesień. Ale zanim przystąpimy do przeglądu nowego sezonu, szybko zrekapitulujmy miniony.
Co latem się przyjęło, a co nie sprawdziło? Nie zawiodły kolory żółty i niebieski. Moim zdaniem przyszłe lato je zdymisjonuje, ale na konkrety poczekajmy do jesiennych pokazów. Kolor biały jak zwykle okazał się pewniakiem. Nosiłyśmy także zapowiadane sukienki i spódnice w duże i mniejsze kwiaty. Powodzeniem cieszył się nowy krój spodni – zwężane krótsze rybaczki przed kolano, a nie do połowy łydki jak w zeszłym roku. Zaskoczeniem był dla mnie sukces sandałów „gladiatorek”, z systemem pasków pociągniętych aż do kostki i na niebotycznej szpilce. Takie buty zdolne są skrócić najdłuższą nogę. Jednak znalazły sporo amatorek, dziewczyny nosiły je z minisukienką, w takim układzie były nawet do strawienia. Kompletne niewypały? Kombinezon (po raz kolejny) oraz długie sukienki. Tu i ówdzie smętnie zwisają jeszcze na przecenach omiatane obojętnym spojrzeniem klientek (choć, jak doniósł „NY Times”, przyjęły się w Nowym Jorku).
[srodtytul]Nowy płaszcz – nie chcę, ale muszę[/srodtytul]
Kolekcje jesienne oszczędziły nam w tym roku konceptualnych pomysłów i ekstrawagancji. Projektanci wiosną otrzymali zamówienia na jesienne kolekcje o 40 proc. mniejsze od tych z 2006 roku. Skupili się więc na tym, co najważniejsze – na szyciu, odrzucając kosztowne szaleństwa. Zredukowano ilość ubrań, pokazy robiono oszczędnie, modelki dostawały połowę dawnych gaży. Zmiany, które zaproponowali, też nie były rewolucyjne.
Moda jesienna potwierdza silną obecność stylu lat 80. Przypominam, że z grubsza oznacza to sylwetkę w kształcie odwróconej litery A. Poszerzoną na górze, wąską i długonogą na dole. Mamy zatem nosić marynarki dwurzędowe, dość długie, z szerokimi, a nawet sterczącymi do góry kanciastymi ramionami. W Paryżu pokazywano to u Balmaina (dawna marka reaktywowana, bardzo modna), u Balenciagi i Fendi.