Reklama
Rozwiń

Nie tylko pizza i makaron

O gotowaniu dla papieży i polskich interpretacjach włoskiej kuchni opowiada Monice Kruszewskiej-Mikuckiej wybitny kucharz Giancarlo Russo.

Publikacja: 02.11.2010 00:14

Nie tylko pizza i makaron

Foto: First Class

[b]Podobno już w wieku siedmiu lat zaczął pan przejawiać zainteresowanie gotowaniem. Jaka była pierwsza potrawa wykonana przez pana?[/b]

Moja rodzina miała na Sycylii restaurację, więc codziennie prosto po szkole właśnie tam szedłem i spędzałem resztę dnia. Na początku tylko się przyglądałem, zwłaszcza fascynowało mnie robienie makaronu. Moja mama i babcia były w tym mistrzyniami. Dlatego pierwsze ugotowane przeze mnie danie to właśnie makaron spaghetti z malutkimi pomidorkami cherry, oliwą z oliwek, anchois, kaparami, czosnkiem krojonym w plasterki i bazylią. Do tej pory to moja ulubiona potrawa.

[b]Czy przyszło panu kiedykolwiek do głowy, żeby nie być kucharzem?[/b]

Jeśli chodzi pani o to, czy to dzięki rodzinie zostałem kucharzem, to zdecydowanie nie. Ani rodzina, ani ukończenie szkół gastronomicznych nie pomoże, jeśli nie ma się prawdziwej pasji i głowy pełnej pomysłów. Ja miałem też ogromne szczęście do nauczycieli. W szkole gastronomicznej Villa Santa Maria uczył mnie człowiek, który od wielu lat jest kucharzem w Białym Domu, pracował też w Pałacu Windsor.

[b]Jak pan się znalazł w Polsce?[/b]

Mój brat ożenił się z Polką i tu zamieszkał. Zachęcił mnie do pracy w Warszawie. Przyjechałem więc w 1997 r. do restauracji Amigo. Potem pracowałem w restauracji Venezia. Nie lubiłem Polski, między innymi ze względu na pogodę. Ale zakochałem się w mojej obecnej żonie. Chciałem ją zabrać do Włoch, aż nagle pojawiła się propozycja od Marcina Kręglickiego z restauracji Chianti. Zastąpiłem na jeden dzień ówczesnego szefa kuchni, zrobiłem kopytka (gnocchi) i różne rodzaje makaronu. I już zostałem.

[b]Aż zaczął pan marzyć o własnej restauracji.[/b]

Miałem nawet propozycję, by zostać wspólnikiem Kręglickich, ale chciałem działać sam. W 2003 r. otworzyłem Giancarlo Ristorante Italiano. Po sześciu miesiącach wybrano ją najlepszą włoską restauracją w Warszawie. W kategorii restauracja francuska wygrał Absynt Kręglickich. Ale Chianti udało mi się pokonać.

[b]Podejmował pan dwie delegacje papieskie. Jakie były kulisy tej propozycji?[/b]

Zanim delegacja z Janem Pawłem II przyjechała do Polski, spotkało mnie dziwne zdarzenie. Pewnego dnia do mojego domu wpadł Interpol. Zrobili przeszukanie, zażądali moich dokumentów. Byłem wtedy w pracy, gdy zadzwoniła moja żona i kazała mi natychmiast przyjechać. Zupełnie nie wiedzieliśmy, o co chodzi. Następnego dnia odebrałem telefon z Episkopatu. Zaproponowali, bym przygotował obiad dla papieża i całej delegacji. Powiedziałem, że chętnie, ale może się nie udać, bo był u mnie Interpol i nie wiem, co służby zamierzają ze mną zrobić. Na to przedstawiciel Episkopatu mówi, że to była normalna kontrola na ich zlecenie – takie mają procedury. A ja przez dwa dni chodziłem blady…

[b]Z początkiem października tego roku otworzył pan w Starej Miłosnej pod Warszawą swój nowy lokal Trattoria Giancarlo. Dlaczego już nie ristorante?[/b]

Restaurację musiałem zamknąć rok temu ze względu na kryzys – było coraz mniej klientów, a ceny wynajmu lokalu nie spadały. Zacząłem myśleć o założeniu czegoś niewielkiego, rodzinnego, ale oczywiście z doskonałą włoską kuchnią. Trattoria wcale nie musi być gorsza ( jakościowo czy cenowo) od restauracji, jedyną z różnic jest domowa atmosfera albo to, że serwetki mogą być papierowe. Mam tu stoliki w sumie na 70 osób i jeszcze 12-osobową salę dla VIP-ów, gdzie nie obowiązuje standardowa karta dań, ale przygotowuję to, co goście sobie życzą według autorskiego menu.

[b]Na jakim sprzęcie kuchennym pan pracuje?[/b]

Mam bardzo typowo wyposażoną kuchnię, ale nie uciekam od nowinek sprzętowych. Posiadam między innymi robiący doskonałą kawę ekspres automatyczny Primadonna Avant De’Longhi. Byłem też wraz z Kurtem Schellerem na premierze nowego urządzenia Kenwooda Cooking Chef. To świetna rzecz zwłaszcza do wykorzystania w warunkach domowych, ale w profesjonalnych kuchniach sprawdzi się przy robieniu na przykład zabajone czy czekolady. Kiedyś w restauracji miałem 37 gości i każdemu musiałem serwować zabajone. Jeden z moich kucharzy nieźle się przy tym napracował…

[b]Jak pan ocenia umiejętności polskich kucharzy serwujących dania kuchni włoskiej?[/b]

Kuchnia włoska w Polsce to dramat. W warszawie jest 97 włoskich restauracji i większość serwuje dania, które włoskie są tylko z nazwy. Zamiast oliwy z oliwek używa się oleju słonecznikowego, zamiast szynki parmeńskiej czy parmezanu jakieś tanie podróbki. Zupy i sosy rozrabiane są z proszku. To wielki problem. Także same przepisy są „ulepszane”. Na przykład częstą praktyką jest dodawanie do sosu carbonara śmietany i pieczarek. Tymczasem w oryginalnym włoskim przepisie nie ma takich składników. Uważam, że włoskie restauracje powinni prowadzić Włosi, a Polacy serwować doskonałą zresztą polską kuchnię.

[b]Niedawno odbył się X Konkurs Włoskiej Sztuki Kulinarnej. Jak pan ocenia jego poziom? Przy poprzedniej edycji narzekał pan na brak inwencji w przygotowywaniu deserów – teraz było lepiej?[/b]

Tym razem poziom był naprawdę wysoki. Jeden z kucharzy przygotował nawet mało znane włoskie danie regionalne. Bo kuchnia włoska jest kojarzona głównie z pizza i makaronem, a przecież mamy bardzo wiele dań z dziczyzny, grzybów czy świeżych ryb. W tej edycji konkursu nieco zmieniliśmy formułę i wprowadziliśmy dwie profesjonalne komisje jurorów – jedna oceniała dania obiadowe (szefowie kuchni), a druga desery (szefowie cukierni). Bo jeden kucharz nie może najpierw oceniać potrawy z czosnkiem, a następnie czekolady. Faktycznie, jeszcze cztery lata temu z deserami było słabo, ale teraz widzę ogromny skok w umiejętnościach kucharzy.

[b]Co pan lubi w polskiej kuchni?[/b]

Bigos, kołduny, kaczkę… Uwielbiam staropolskie receptury. Macie też pyszne pomidory malinowe. W lecie można je przygotowywać na wiele sposobów. Na przykład po sparzeniu i zdjęciu skórki pokroić i wymieszać w misce razem z czosnkiem, oliwą z oliwek, bazylią i odrobiną soli. Po pięciu godzinach trzymania w lodówce wystarczy to wymieszać z ugotowanym al dente makaronem i posypać parmezanem lub położyć na wierzch mozzarellę. Pycha!

[ramka][b]Giancarlo Russo[/b] – ukończył szkołę gastronomiczną Villa Santa Maria we Włoszech, a potem pracował w restauracjach w regionie Abruzzo i hotelu Savoir di Firenze w Toskanii. W Polsce mieszka od 1998 r. Do 2009 r. prowadził własną Giancarlo Ristorante Italiano. Należy do Fundacji Klubu Szefów Kuchni zrzeszającej najwybitniejszych kucharzy w Polsce. Do 2009 roku był prezesem Stowarzyszenia Włoskich Kucharzy w Polsce. Gotował dla Jana Pawła II i Benedykta XVI, a także znanych polityków, biznesmenów, artystów i sportowców z Polski i Włoch. Organizuje Konkursy Włoskiej Sztuki Kulinarnej Arte Culinaria Italiana, imprezy charytatywne. Jest zdobywcą rekordu Guinnesa na największą włoską potrawę z grzybów. Prowadził cykliczne programy kulinarne w telewizji Tele 5, występował m.in. w programach „Kawa czy Herbata” oraz „Europa da się lubić”. Jest autorem książki „Kuchnia włoska bez granic”. [/ramka]

[ramka]Giancarlo Russo poprowadzi w sklepie DUKA Galeria Mokotów pokaz kulinarny robota Kenwood Cooking Chef. Pokazy odbędą się 27 listopada oraz 4 grudnia 2010 r. o godz. 12.00 [/ramka]

[b]Podobno już w wieku siedmiu lat zaczął pan przejawiać zainteresowanie gotowaniem. Jaka była pierwsza potrawa wykonana przez pana?[/b]

Moja rodzina miała na Sycylii restaurację, więc codziennie prosto po szkole właśnie tam szedłem i spędzałem resztę dnia. Na początku tylko się przyglądałem, zwłaszcza fascynowało mnie robienie makaronu. Moja mama i babcia były w tym mistrzyniami. Dlatego pierwsze ugotowane przeze mnie danie to właśnie makaron spaghetti z malutkimi pomidorkami cherry, oliwą z oliwek, anchois, kaparami, czosnkiem krojonym w plasterki i bazylią. Do tej pory to moja ulubiona potrawa.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Kultura
Pod chmurką i na sali. Co będzie można zobaczyć w wakacje w kinach?
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat