Prowadzony przez monarchę szedłem przez miasto i podziwiałem urok, z jakim łączy ono prowincjonalną niewielkość i imperialną monumentalność. Bo nieduże Compiegne – 45 tysięcy mieszkańców – jest miastem cesarskim. W pałacu, obecnie muzeum, Napoleon III co roku spędzał od miesiąca do sześciu tygodni w jesiennym sezonie myśliwskim. Miasto do dziś otoczone jest lasami rosnącymi na malowniczych wzgórzach.
Mijając dumne kamienice mieszczańskie, pałace i kościoły, czuję, że życie jest tu przyjemne, a czas płynie wolno pośród dobrobytu.
Dlaczego więc tu – zastanawiam się – przywieziono wystawę o jednym z najbardziej dramatycznych okresów w historii Polski?
Pierwszej, częściowej odpowiedzi udziela mi pani Marie-Claire Garreau, wiceburmistrz Compiegne do spraw kultury, którą spotykam u wrót Pałacu Cesarskiego. Jest ona równocześnie prezesem bardzo dynamicznego stowarzyszenia Compiegne – Elbląg. Liczy ono 250 członków, wielu z nich to potomkowie polskich emigrantów, organizuje spotkania polsko-francuskie i wyjazdy do Polski, przyjmuje gości z Elbląga, uczestniczy w kolokwiach na tematy polsko-francuskie. Stowarzyszenie było aktywne – jak mówi pani Garreau – w poszukiwaniu sponsorów i przygotowaniu wystawy o Stanisławie Auguście.
Innej odpowiedzi udzieliły mi „godne zaufania źródła", według których przy okazji profesjonalnego spotkania profesor Andrzej Rottermund, dyrektor Zamku Królewskiego, powiedział panu Starcky'emu, dyrektorowi Pałacu Cesarskiego, że przygotowuje w Warszawie wystawę o Stanisławie Auguście. Po krótkiej rozmowie obaj doszli do wniosku, że warto pokazać ją we Francji. Inaczej mówiąc, w epoce Internetu, e-maili i wideokonferencji, gdy wszystko załatwić można w przestrzeni wirtualnej, bardzo ważne jest, gdy znajomi dyskutują twarzą w twarz.