Czy Chris-Hanukkah to kolejny dziwaczny amerykański wymysł? – Tym, którzy tak myślą, proponuję, żeby rozejrzeli się wokół: przecież od pokoleń w Polsce w Wigilię katolicy jedzą karpia po żydowsku, a żydzi w Chanukę pałaszują placki ziemniaczane. I jakoś nikogo to nie dziwi – mówi Ewa Buchert, która kilkanaście lat temu, jako nastolatka, wyjechała z Polski do Izraela i – jak twierdzi – raczej nie wróci już do rodzinnego kraju. Mimo to każdego roku, w grudniu, dekoruje bombkami i świątecznymi dekoracjami swój dom w Ramat Gan niedaleko Tel Awiwu. Ze świętami Bożego Narodzenia wiążą się jej najlepsze wspomnienia z dzieciństwa i chce je zachować jak najdłużej.
Osoby, które celebrują przypadające w grudniu Chanukę i Boże Narodzenie, to nie szaleńcy z rozdwojeniem jaźni, a już na pewno nie religijni fundamentaliści. To ludzie, dla których przynajmniej jedno z tych świąt jest częścią tradycji, fragmentem ich własnej historii. To na ogół osoby, które tworząc mieszane religijnie związki, we wspólnym życiu nie chcą rezygnować ze swojej kultury. Łączy ich jedno – spraw religijnych nie stawiają na ostrzu noża.
Patchwork do kwadratu
Dan Zevin w książce „Dan Gets a Minivan: Life at the Intersection of Dude and Dad" przyznaje ze skruchą, że jako żyd popełnia bożonarodzeniowy grzech co najmniej od kilku dekad, a dokładnie – odkąd ożenił się z pewną piękną sziksą (z jidisz – przyp. red.), czyli nieżydówką. Co roku razem z żoną i dziećmi grzecznie kupuje i ubiera choinkę. Czasami na jej czubku wiesza bajgle, a czasem gwiazdę Dawida. W Stanach Zjednoczonych połowa mieszanych religijnie małżeństw ubiera świąteczne drzewko, a trzy czwarte obdarowuje się prezentami. W Polsce jest podobnie. Ponieważ rabini nie pochwalają takiego postępowania, Zevin w swojej książce uprzedza: „Jeśli Żyd kupuje w święta choinkę, to tak, jakby oszukiwał na podatkach. Możliwe, że przez kilka lat nie będzie żadnych reperkusji, ale pewnego pięknego dnia rozlegnie się wielkie bum i dopadnie go urząd skarbowy". Zevin wie, co mówi – w zeszłym roku źle przymocowana do samochodu choinka wyrwała mu pół dachu.
– Kiedy mówi się o rodzinach patchworkowych, wtedy myślę, że my jesteśmy patchworkowi do kwadratu – mówi Anka z Warszawy, która razem ze swoją córką z pierwszego małżeństwa obchodzi Chanukę i dekoruje choinkę. – Mój narzeczony jest żydem, siostra ateistką, szwagier protestantem, a ciotka wyznaje reguły szkoły Lectorium Rosicrucianum, czyli różokrzyżowców. I każdego roku, 24 grudnia, spotykamy się razem na kolacji u moich rodziców, a moja córka i siostrzeniec czekają na prezenty pod choinką. I tak było zawsze. Nikomu nie przyszło do głowy, by kwestionować ten zwyczaj, bo dzięki niemu przynajmniej raz w roku jesteśmy razem. Nie dzielimy się jednak opłatkiem, nie mamy tradycyjnej liczby potraw i nie chodzimy do kościoła na pasterkę. I na szczęście, w przeciwieństwie do naszych znajomych, nie musimy się kłócić, u kogo w tym roku spędzamy święta.