Nie wszyscy żydzi boją się Świętego Mikołaja

Są domy, w których chrześcijanie zapalają chanukowe świece, a żydzi ubierają choinkę przed Bożym Narodzeniem. Amerykanie mówią na takie połączenie świątecznych tradycji Chris-Hanukkah. W Polsce nikt go jeszcze nie nazwał, choć coraz więcej osób się z nim identyfikuje.

Publikacja: 22.12.2012 00:01

Nie wszyscy żydzi boją się Świętego Mikołaja

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Red

Tekst z tygodnika "Przekrój"

Czy Chris-Hanukkah to kolejny dziwaczny amerykański wymysł? – Tym, którzy tak myślą, proponuję, żeby rozejrzeli się wokół: przecież od pokoleń w Polsce w Wigilię katolicy jedzą karpia po żydowsku, a żydzi w Chanukę pałaszują placki ziemniaczane. I jakoś nikogo to nie dziwi – mówi Ewa Buchert, która kilkanaście lat temu, jako nastolatka, wyjechała z Polski do Izraela i – jak twierdzi – raczej nie wróci już do rodzinnego kraju. Mimo to każdego roku, w grudniu, dekoruje bombkami i świątecznymi dekoracjami swój dom w Ramat Gan niedaleko Tel Awiwu. Ze świętami Bożego Narodzenia wiążą się jej najlepsze wspomnienia z dzieciństwa i chce je zachować jak najdłużej.

Osoby, które celebrują przypadające w grudniu Chanukę i Boże Narodzenie, to nie szaleńcy z rozdwojeniem jaźni, a już na pewno nie religijni fundamentaliści. To ludzie, dla których przynajmniej jedno z tych świąt jest częścią tradycji, fragmentem ich własnej historii. To na ogół osoby, które tworząc mieszane religijnie związki, we wspólnym życiu nie chcą rezygnować ze swojej kultury. Łączy ich jedno – spraw religijnych nie stawiają na ostrzu noża.

Patchwork do kwadratu

Dan Zevin w książce „Dan Gets a Minivan: Life at the Intersection of Dude and Dad" przyznaje ze skruchą, że jako żyd popełnia bożonarodzeniowy grzech co najmniej od kilku dekad, a dokładnie – odkąd ożenił się z pewną piękną sziksą (z jidisz – przyp. red.), czyli nieżydówką. Co roku razem z żoną i dziećmi grzecznie kupuje i ubiera choinkę. Czasami na jej czubku wiesza bajgle, a czasem gwiazdę Dawida. W Stanach Zjednoczonych połowa mieszanych religijnie małżeństw ubiera świąteczne drzewko, a trzy czwarte obdarowuje się prezentami. W Polsce jest podobnie. Ponieważ rabini nie pochwalają takiego postępowania, Zevin w swojej książce uprzedza: „Jeśli Żyd kupuje w święta choinkę, to tak, jakby oszukiwał na podatkach. Możliwe, że przez kilka lat nie będzie żadnych reperkusji, ale pewnego pięknego dnia rozlegnie się wielkie bum i dopadnie go urząd skarbowy". Zevin wie, co mówi – w zeszłym roku źle przymocowana do samochodu choinka wyrwała mu pół dachu.

– Kiedy mówi się o rodzinach patchworkowych, wtedy myślę, że my jesteśmy patchworkowi do kwadratu – mówi Anka z Warszawy, która razem ze swoją córką z pierwszego małżeństwa obchodzi Chanukę i dekoruje choinkę. – Mój narzeczony jest żydem, siostra ateistką, szwagier protestantem, a ciotka wyznaje reguły szkoły Lectorium Rosicrucianum, czyli różokrzyżowców. I każdego roku, 24 grudnia, spotykamy się razem na kolacji u moich rodziców, a moja córka i siostrzeniec czekają na prezenty pod choinką. I tak było zawsze. Nikomu nie przyszło do głowy, by kwestionować ten zwyczaj, bo dzięki niemu przynajmniej raz w roku jesteśmy razem. Nie dzielimy się jednak opłatkiem, nie mamy tradycyjnej liczby potraw i nie chodzimy do kościoła na pasterkę. I na szczęście, w przeciwieństwie do naszych znajomych, nie musimy się kłócić, u kogo w tym roku spędzamy święta.

W Chanukę codziennie, przez osiem dni, żydzi zapalają świece w chanukii, czyli specjalnym dziewięcioramiennym świeczniku, który nieżydom często myli się z siedmioramienną menorą. Szykują tradycyjne świąteczne potrawy: suvganiyot, czyli pączki z różanym nadzieniem oraz latkes – placki ziemniaczane.

Chanuka upamiętnia to, co stało się w świątyni jerozolimskiej, odzyskanej przez Machabeuszy z rąk Seleucydów, którzy przemienili ją w przybytek kultu Zeusa. Kropla czystej rytualnie oliwy, jaka pozostała w świątyni, w cudowny sposób paliła się aż przez osiem dni, dokładnie tyle, ile było trzeba, by oczyścić sprofanowany ołtarz. Na pamiątkę zwycięstwa Żydzi przez osiem dni miesiąca Kislew zapalają jedną świecę, kiedy zapada zmrok. Świecznik stawiają w oknie, aby inni mogli cieszyć się tym szczególnym światłem. – Domy w Jerozolimie w tym czasie wyglądają magicznie. Kiedy widziałam je po raz pierwszy, przypomniało mi się, jak będąc dzieckiem, razem z rodzicami wracałam z Wigilii u babci i po drodze liczyliśmy choinki w oknach – mówi Ewa Buchert.

Chanukija na tle choinki

Nissan Tzur, izraelski korespondent od siedmiu lat mieszkający w Krakowie, również świętuje Chanukę i Boże Narodzenie razem ze swoją żoną Dorotą, która jest katoliczką. Kiedy na świat przyjdą ich dzieci, one też obchodzić będą oba święta, nauczą się polskiego i hebrajskiego. – Mam nadzieję, że to nauczy je otwartości i tolerancji – mówi Tzur. Każdego roku przez osiem dni Chanuki to on zapala świece i wypowiada błogosławieństwa, a Dorota mówi na koniec „amen". Czasami oboje uczestniczą w ceremonii zapalania świec na Kazimierzu, którą prowadzi Eliezer Gurary, chasydzki rabin z ruchu Chabad Lubawicz. Teściowa, marokańska żydówka, nauczyła Dorotę przyrządzać tradycyjne chanukowe pączki. W każdą Wigilię idą na kolację do rodziców Doroty, a ponieważ oboje uwielbiają gotować, zawsze biorą udział w lepieniu pierogów i dekorowaniu choinki. W swoim domu też stawiają symboliczne maleńkie drzewko. Podczas wigilijnej kolacji wszyscy dzielą się opłatkiem. Tzur twierdzi, że nie zna dobrze języka polskiego, więc składa życzenia, których po prostu nauczył się na pamięć.

Ewa, która rok temu w Związku Postępowych Gmin Żydowskich Beit Polska przeszła konwersję reformowaną na judaizm i niedawno wyjechała do Izraela, też nie wyobraża sobie grudnia bez prezentów i drzewka. W zeszłym roku oba święta wypadały w tym samym czasie i razem z mężem Yaronem zrobili sobie zdjęcia z chanukiją na tle choinki. W tym roku ich mała córeczka dostanie prezenty z okazji obydwu świąt. Chanukę obchodzili w Tel Awiwie, a na pierwszą Gwiazdkę razem z bliskimi Ewy będą czekać w Warszawie.

W Polsce osoby, które przeszły konwersję na judaizm, często w różnym stopniu biorą udział w obchodach Bożego Narodzenia. Część z nich tłumaczy to przywiązaniem do tradycji, część – rodzinnymi więzami: niektórym trudno jest odmówić udziału w tym najważniejszym dla katolików święcie, więc idą do rodziców na wigilijną kolację, ale w swoim domu choinki nie ubierają. – Nie kupujemy drzewka od czterech lat – mówi jedna z osób należących do reformowanej kongregacji Beit Warszawa. I dodaje: – Wcześniej mieliśmy małe i plastikowe, ze względu na mojego partnera. To on zdecydował, że rezygnujemy z choinki po tym, jak uznał, że chanukija całkowicie zaspokaja jego, ateisty, potrzebę świętowania.

Wypad do kasyna

Ponieważ większość świata zachodniego celebruje Boże Narodzenie, Żydzi żyjący w diasporze i trzymający się z dala od chrześcijańskich zwyczajów nie mają lekko. Tym, którzy cierpią na grudniowy syndrom i nie mają co ze sobą zrobić, internetowe poradniki proponują kilka rozwiązań: a) wypad do kasyna,

b) kolację w chińskiej knajpie (na pewno nie będzie problemu ze znalezieniem stolika), c) zorganizowanie macowego balu (koszerna maca jako alternatywa dla opłatka), d) wyjazd na wakacje,

e) pójście do pracy, co na pewno ucieszy szefa. Kilka lat temu grupa żydów z Mexico City w ramach projektu „Braterstwo" poszła w Wigilię do pracy w zastępstwie chrześcijańskich kolegów.

Księża, pastorzy i rabini z potępieniem grożą palcem na chris-hanukkowe praktyki, które z jednolitą religijnością mają niewiele wspólnego. Najstarszy izraelski dziennik „Haaretz" pisze o wojnie, jaka co roku w grudniu toczy się na ulicach Jerozolimy. Lobby na rzecz żydostwa nawołuje w ulotkach do bojkotowania sklepów oraz restauracji zdobnych w dekoracje bożonarodzeniowe i grozi, że Rabinat Jerozolimy może anulować wydawane tym lokalom certyfikaty koszerności. Bo Wigilia nie jest koszerna. – Czy wobec tego należy zakazać hodowli sosen w Izraelu? – pyta Morten Berthelsen, dziennikarz „Haaretz". – A co ze św. Mikołajem i jego pomocnikami? Czy choinka, która w istocie wywodzi się z pogańskich tradycji, a jako symbol Bożego Narodzenia rozpowszechniła się dopiero w XIX w., też nie jest koszerna?

Czy taka walka z przedmiotami rzeczywiście ma sens? W sferze duchowej oba święta są przecież bardzo radosne i pełne nadziei. Zresztą, na pierwszy rzut oka, również sporo je łączy: kiedyś w Chanukę dzieciaki dostawały czekoladowe monety, zwane z jidisz gelt, dziś są to takie same zabawki jak te, które leżą pod choinką w domach ich chrześcijańskich kolegów. Charakterystyczną świąteczną grą dla dzieci jest dreidel lub inaczej sevivon, czyli bączek, z wygrawerowanymi pierwszymi literami słów w zdaniu „Nes gadol haja po" (tzn. wielki cud stał się tu). Kto obstawi właściwą literę, zgarnia pulę cukierków. Pierwszego wieczoru Chanuki rodziny zbierają się przy uroczystej kolacji, by odśpiewać razem błogosławieństwa i radosne świąteczne pieśni. Co prawda w niczym nie przypominają one kolęd, ale paradoksalnie to właśnie kilka najsłynniejszych bożonarodzeniowych hitów zostało napisanych przez autorów żydowskiego pochodzenia. Sammy Cahn, twórca piosenki „Let It Snow! Let It Snow!", był synem polskich imigrantów, a Irving Berlin (Israel Baline), autor hitu „White Christmas", urodził się w Rosji. Z przymrużeniem oka można więc zaryzykować twierdzenie, że oni, tak jak autorzy „Santa Claus is Coming to Town", „Jingle Bell Rock" czy „Rockin' around Christmas Tree", byli forpocztą Chris-Hanukkah.

Święty Mikołaj

W rodzinnym domu Anki przy stole wigilijnym siedzieli już i znajomi muzułmanie z Turcji, i żydzi z Izraela, których do Polski przyciągnęły grudniowy śnieg oraz egzotyczny klimat. – Kiedy my w amoku ganialiśmy za prezentami, oni naprawdę cieszyli się atmosferą świąt. My dostawaliśmy szału, słuchając w radiu po raz setny tych samych kolęd, a oni szli na grzańca na warszawską Starówkę. W naszym domu to dodatkowe nakrycie na stole naprawdę się sprawdza, bo zawsze przyjeżdża do nas ktoś inny. Wystarczy mieć świadomość, że wszyscy mieszamy się ze sobą i mamy własne życiowe wybory, czy to się komuś podoba, czy nie – tłumaczy Anka.

Także Nissan Tzur dostrzega w obchodzeniu obydwu świąt same zalety. – To coś szczególnego. Poznajesz nowe zwyczaje i uczysz innych czegoś o własnej kulturze. To pomaga poznawać się nawzajem i szanować innych ludzi. To chyba najlepszy sposób, żeby ludzie stawali się bardziej otwarci i tolerancyjni – uważa Nissan Tzur. I dodaje z uśmiechem: – W Izraelu zawsze mówiono o Świętym Mikołaju i kiedyś, jak wiele żydowskich dzieci, byłem nim bardzo zafascynowany. Marzyłem, żeby go spotkać. I wreszcie, kiedy byłem już 30-letnim facetem, nadarzyła mi się okazja.

Tekst z tygodnika "Przekrój"

Czy Chris-Hanukkah to kolejny dziwaczny amerykański wymysł? – Tym, którzy tak myślą, proponuję, żeby rozejrzeli się wokół: przecież od pokoleń w Polsce w Wigilię katolicy jedzą karpia po żydowsku, a żydzi w Chanukę pałaszują placki ziemniaczane. I jakoś nikogo to nie dziwi – mówi Ewa Buchert, która kilkanaście lat temu, jako nastolatka, wyjechała z Polski do Izraela i – jak twierdzi – raczej nie wróci już do rodzinnego kraju. Mimo to każdego roku, w grudniu, dekoruje bombkami i świątecznymi dekoracjami swój dom w Ramat Gan niedaleko Tel Awiwu. Ze świętami Bożego Narodzenia wiążą się jej najlepsze wspomnienia z dzieciństwa i chce je zachować jak najdłużej.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla