Ciarki chodzą mi po plecach gdy czytam doniesienia niemieckiej prasy, że Kraków może być czarnym koniem wyścigu o igrzyska olimpijskie w 2022 roku. Wycofało się już z niego Monachium (referendum zrobili sobie, zanim wydali kilka milionów na wniosek aplikacyjny do MKOl), wycofał się Sztokholm. Oba miasta, nie znowu najbiedniejsze na świecie, uznały, że ich nie stać na organizację imprezy. Kraków za to stać. To jednak niesamowite, że mrzonkę w postaci igrzysk władze miasta Kraka sprzedają ze śmiertelną powagą. Pytany o różne kwoty kosztu imprezy (od 3 do 17 mld złotych), prezydent Majchrowski mówi, że wszystkie są w zasadzie prawdziwe, zależy jak liczyć. I nie żartuje! Wierzy w to? Nie wierzę, że w coś takiego można uwierzyć. Chyba że się jest paprocią albo delfinem.