Dzień, w którym zabrakło kwiatów

Piotr mazurek zginął, bo wrócił ratować kolegów. Gdy żegnała go rodzinna wieś, kwiaciarki musiały sprowadzać lilie i róże

Aktualizacja: 21.12.2007 11:38 Publikacja: 21.12.2007 04:32

Dzień, w którym zabrakło kwiatów

Foto: Rzeczpospolita

Było południe, niedziela,12 września 2004 roku. W domu Krystyny i Janusza Mazurków w Niemstowie pod Cieszanowem (Podkarpackie) wyłączono telewizor, radio. To był rytuał, odkąd ich syn – 25-letni Piotr wyjechał na misję do Iraku. Umówili się, że będzie dzwonił w każdą niedzielę o 12.30. Ale tego dnia telefon milczał.

– Pewnie dostał jakieś zadanie i zadzwoni wieczorem – uspokajał żonę Janusz Mazurek. Przekonał ją, by iść do znajomych na grilla. Chwilę później zobaczyli na drodze ich drugiego syna. Marcin – brat bliźniak Piotra – szedł w asyście żołnierzy. Za nimi mieszkańcy wsi.– Oni już wiedzieli – wspomina pan Janusz. – My też – płacze pani Krystyna.

– Wojskowi zachowali się z klasą i przekazali nam tragiczną informację przed podaniem do mediów – wspomina Marcin. Dopiero później na czerwonym pasku kanałów telewizyjnych pojawiła się informacja, że w Iraku zginęło trzech polskich żołnierzy: ppor. Daniel Różyński i st. szeregowy Grzegorz Nosek, obaj z 16. Brygady Desantowo-Szturmowej z Krakowa oraz ppor. Piotr Mazurek z 15. Mazurskiego Batalionu Saperów w Orzyszu. Zamachu dokonali terroryści z oddziału Abu Musaba al Zarkawiego.

Tamtej niedzieli dowódca saperów Piotr Mazurek dostał zadanie: rozbroić ładunki wybuchowe. W drodze powrotnej, około 30 kilometrów od obozu Babilon, patrol został zaatakowany przez terrorystów. Piotr jechał z przodu konwoju i był już poza linią ostrzału. Mógł wrócić do obozu.

Postanowił jednak przyjść z odsieczą kolegom. Razem bronili się przez godzinę. Piotr wyrzucał z samochodów zebrane wcześniej materiały wybuchowe, by nie eksplodowały podczas ostrzału. – Koledzy syna opowiadali mi, że odparli atak i on siedział już w Starze gotowy do odjazdu – opowiada ojciec. Nagle granatnik roztrzaskał kabinę samochodu. Przeciął tętnicę podporucznika.

Piotr i Marcin razem chodzili do Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Lubaczowie. – Piotrowi imponował patron szkoły – wspomina ojciec. Może dlatego po liceum wybrał Wyższą Szkołę Oficerską im. Tadeusza Kościuszki we Wrocławiu. Marcin był bardziej stateczny, kontaktowy. Wybrał prawo na UMCS i teraz robi aplikację prokuratorską. Matka namawiała Piotra, by też poszedł na prawo lub jak ona został nauczycielem.

– Piotr uwielbiał wf i historię – wspomina nauczycielka z podstawówki Stanisława Chomyszyn. W trzeciej klasie liceum zaczął intensywnie ćwiczyć. – Na basen musiałem go wozić aż do odległego o 60 km Przemyśla – opowiada ojciec.

Do szkoły oficerskiej we Wrocławiu Piotr dostał się bez problemów. Od tamtej pory z rzadka odwiedzał dom rodzinny.

– Dzwonił i wysyłał te piękne kartki z życzeniami – mówi pani Krystyna. Nie zwierzał się z tego, jak mu jest w wojsku, co robi.

O tym, że skończył szkolenie skoczków spadochronowych dowiedzieli się po jego śmierci. – Gdy zobaczyłem, w jak spartańskich warunkach mieszkał na studiach, w porównaniu z tymi, które ja miałem w Lublinie, to zrozumiałem, że on poświęcił się dla służby wojskowej – opowiada brat Marcin. Podczas studiów Piotr poznał Agnieszkę, studentkę tej samej uczelni. Planowali ślub po jego powrocie z misji.

Rozkaz wyjazdu numer 132/PERS/P1 dostał 24 czerwca 2004 roku podpisany przez generała Czesława Piętasa. Pojechał miesiąc wcześniej w zastępstwie kolegi, którego syn poważnie zachorował. Rodzice prosili go i błagali, by nie jechał. Najbardziej przeciwna była Agnieszka. W Iraku w tym czasie było wyjątkowo niebezpiecznie. Dwa miesiące przed wyjazdem Piotra zginął Waldemar Milewicz. Ale Piotr powtarzał, że to jest wojsko i musi się sprawdzić w wojennych warunkach. Tłumaczył, że polscy żołnierze jadą właśnie po to, by nie ginęli niewinni ludzie.

Przed wyjazdem pojechał do spowiedzi w klasztorze w Leżajsku. – Długo klęczał przy konfesjonale. To była spowiedź z całego życia – wspomina Marcin. Koledzy z misji wspominali, że codziennie głośno się modlił na różańcu.

Ostatni raz widzieli go na lotnisku w Gdańsku. – Zdążyłam mu tylko przez płot podać czerwoną różę – opowiada matka.

Piotr miał najpiękniejszy pogrzeb w historii Cieszanowa, gminy, do której należy jego rodzinna wieś Niemstów. W miejscowych kwiaciarniach tego dnia zabrakło kwiatów. Ściągano wieńce aż z Lubaczowa. Wszyscy chcieli wiązanki z białych lilii i czerwonych róż. Tylu ludzi przyszło pożegnać Piotra, że nie mieścili się na cmentarzu.

W rocznicę śmierci w kościele w Niemstowie odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą Piotrowi. Burmistrz Cieszanowa Zdzisław Zadworny, który do dziś stara się pomagać rodzinie Mazurków, zapowiada, że już wkrótce jedna z miejskich ulic otrzyma jego imię. Pośmiertnie dostał stopień porucznika, a prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył go Krzyżem Zasługi za Dzielność. Od biskupa polowego WP dostał medal Militio Pro Christo.

– Minęły już trzy lata, a ta śmierć tak boli. Nie sądziłam, że moje życie tak nagle może się zmienić – płacze Krystyna Mazurek.

Oboje rodzice dziękują „Rzeczpospolitej” za podjętą akcję wspierania rodzin żołnierzy. – Nie chodzi o pieniądze, aleo pamięć – podkreślają. ?

W ramach przedświątecznej akcji pomagamy rodzinom żołnierzy, którzy polegli lub zostali ranni na misjach w Iraku i Afganistanie. Wspólnie organizują ją „Rz” i Fundacja Świętego Mikołaja. Na ten cel przeznaczyliśmy złotówkę z każdego sprzedanego w ostatni wtorek egzemplarza naszej gazety.

Honorowy patronat nad akcją objął prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką. Akcję poparło również wielu znanych polityków, artystów, księży i sportowców. Wśród wspierających można znaleźć m.in.: marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, byłego premiera Jerzego Buzka, ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, ks. arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego, aktorkę Maję Komorowską czy kompozytora Wojciecha Kilara. Poparło ją też wielu naszych czytelników. Wszystkich, którzy jeszcze chcieliby to zrobić, zapraszamy na naszą stronę internetową www.rp.pl. Do tej pory swoje poparcie wyraziło ponad 230 osób. Wszystkim bardzo dziękujemy.

js

Było południe, niedziela,12 września 2004 roku. W domu Krystyny i Janusza Mazurków w Niemstowie pod Cieszanowem (Podkarpackie) wyłączono telewizor, radio. To był rytuał, odkąd ich syn – 25-letni Piotr wyjechał na misję do Iraku. Umówili się, że będzie dzwonił w każdą niedzielę o 12.30. Ale tego dnia telefon milczał.

– Pewnie dostał jakieś zadanie i zadzwoni wieczorem – uspokajał żonę Janusz Mazurek. Przekonał ją, by iść do znajomych na grilla. Chwilę później zobaczyli na drodze ich drugiego syna. Marcin – brat bliźniak Piotra – szedł w asyście żołnierzy. Za nimi mieszkańcy wsi.– Oni już wiedzieli – wspomina pan Janusz. – My też – płacze pani Krystyna.

Pozostało 89% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo