Listę nieprawidłowości opracowali olsztyńscy prokuratorzy, którzy w połowie 2006 r. przejęli z warszawskiej prokuratury śledztwo w sprawie uprowadzenia syna biznesmena spod Płocka. Z opracowania wynika, że zarówno policjanci, jak i prokuratorzy wcześniej zajmujący się sprawą dopuścili się kardynalnych zaniedbań.
– Jestem pewny, że nie były to przypadkowe błędy. Za dużo tu zbiegów okoliczności – uważa Włodzimierz Olewnik, ojciec ofiary. Stawia sobie za cel doprowadzić do ukarania winnych nieprawidłowości i zleceniodawców zbrodni. Jest przekonany, że lista tych, którzy maczali palce w porwaniu, nie kończy się na skazanych bandytach.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Płocku skazał Sławomira Kościuka i Roberta Pazika – którzy zabili porwanego Krzysztofa – na dożywocie. Innym wymierzył kary od roku do 15 lat więzienia. Z białej księgi wynika, że Pazik, Kościuk i inni zamieszani w porwanie na długo przed zatrzymaniem przewijali się w śledztwie.
Krzysztof Olewnik został uprowadzony w 2001 r. ze swojego domu w Drobinie po imprezie, jaką urządził dla miejscowych policjantów. Bawili się na niej mundurowi m.in. z Płocka i Sierpca. Mimo tego po zniknięciu Krzysztofa śledztwo powierzono Komendzie Miejskiej Policji w Płocku. Błędy były już na starcie: nie zabezpieczono śladów biologicznych. Potem było tylko gorzej. Porywacze, którzy zażądali 300 tys. euro okupu, kilkadziesiąt razy telefonicznie kontaktowali się z rodziną. Choć to wydaje się nieprawdopodobne, policja nie rejestrowała rozmów. – Nagrania były rejestrowane tylko przez pracowników firmy detektywistycznej, a potem przez rodzinę przekazywane policji – wynika z białej księgi.
Po roku śledztwo przejęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Czynności wykonywali już policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu – sekcja w Płocku, potem CBŚ. Ale sprawa stała w miejscu. W styczniu 2003 r. zmarnowano cenny sygnał – anonim podrzucony ojcu ofiary. „Kluczem do zagadki jest Ireneusz Piotrowski, ps. Bokser, który w okolicach Nowego Dworu pilnuje Krzysztofa, a kontaktuje się z nim Pazik” – informował autor. Ale anonimu nikt nie sprawdził. – Gdyby od razu sprawdzono Piotrowskiego i Pazika, ujawniono by ich powiązania z Wojciechem F., który kierował porwaniem – wynika z białej księgi.