Dzięki zwolnieniu od 76-letniego doktora Sławomira R. słynny producent filmowy nie zjawił się w 2005 r. na badaniach zarządzonych przez sąd. Miały one ustalić, czy Lew R. może odbywać karę dwóch lat więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Prokuratura oskarżyła lekarza o poświadczenie nieprawdy.
Prokurator żądał dla doktora R. kary pół roku więzienia w zawieszeniu. Obrona domagała się jego uniewinnienia, twierdząc, że nie ma dowodu na nieuczciwe porozumienie między lekarzem a słynnym pacjentem.
Sąd Rejonowy Warszawa Praga-Północ wczoraj wydał wyrok: oczyścił lekarza z zarzutu świadomego utrudniania postępowania i poświadczenia nieprawdy w wystawionym Lwu R. zwolnieniu. Ale zgodził się z prokuraturą i uznał, że doktor wpisał fałszywą wysokość ciśnienia krwi pacjenta do dokumentacji. Za to sąd wymierzył mu grzywnę.
Jak Lew R. trafił do Sławomira R.? W 2004 r. producent skazany na więzienie próbował uniknąć odsiadki ze względu na zły stan zdrowia. Jesienią Sąd Okręgowy w Warszawie, by przekonać się, czy producent może przebywać za kratami, jesienią 2005 r. skierował go na badania w Zakładzie Medycyny Sądowej.
Ale Lew R. zamiast na badania do ZMS, zgłosił się do dr. Sławomira R. z przychodni na warszawskiej Pradze. A ten wystawił mu zwolnienie stwierdzające, że producent ma wysokie ciśnienie (wynoszące 250/130) i jest chory.