Sąd Apelacyjny w Łodzi przedłużył mu areszt tymczasowy wprawdzie tylko do 30 września, zamiast – jak we wniosku – do 23 listopada, ale dał jasno do zrozumienia, że dotychczasowa postawa oskarżonego musi się zmienić, bo to nie sprzyja zakończeniu procesu.

– O tym, czy postępowanie zakończy się, zależy od samego oskarżonego – napisano w uzasadnieniu. – Jest realna szansa na wydanie wyroku do końca września, w którym wyznaczono sześć terminów rozpraw. Może to oznaczać, że Łyżwiński tak czy owak zostanie w areszcie do ogłoszenia wyroku.

W ostatnim czasie z powodu jego dolegliwości kręgosłupa sprawa spadała z wokandy raz za razem. Adwokaci Łyżwińskiego domagali się wypuszczenia swojego klienta z aresztu, by mógł przejść operację i rehabilitację. Sąd uznał, że zapewniono oskarżonemu właściwą opiekę zdrowotną w warunkach szpitalnych aresztu śledczego. – Co to za leczenie środkami przeciwbólowymi – protestuje żona Wanda Łyżwińska.

Zgromadzony materiał wskazuje, że Łyżwiński dopuścił się zarzucanych mu czynów, m.in. o zgwałcenie oraz i przyjmowanie korzyści seksualnych od partyjnych działaczek. Oprócz Anety Krawczyk, głównego świadka w seksaferze, Łyżwińskiego obciążyło jeszcze sześć osób oraz zebrano inne dowody na jego winę – napisano w uzasadnieniu.

Zdaniem sądu wypuszczenie oskarżonego nie gwarantuje zakończenie procesu, bo nie wiadomo czy będzie się chciał stawiać się na rozprawy.