Politycy obu największych partii politycznych poświęcili w ostatnich dniach wiele uwagi zagrożeniu powodziowemu. Premier zwołał posiedzenie sztabu kryzysowego i publicznie odbierał meldunki o stanie pogody, zaś PiS ogłosił nawet "przerwę" w kampanii by odwiedzić zagrożone powodzią miejsca. Takie zachowanie nie podobało się Eugeniuszowi Kłopotkowi z PSL, który w ostrych słowach skrytykował "kampanię na wałach".
- Nienawidzę polityków, którzy wykorzystują dramaty, takie jak zagrożenie powodziowe, w celach wyborczych - mówił w Trójce poseł - Jeżeli już chcą jechać na wały, to łopatę w rękę i do roboty - dodał Kłopotek. Zaraz potem zadeklarował jednak, że gdyby życie i mienie ludzi było zagrożone, to działacze PSL-u pospieszyliby z pomocą.
Polityk wyraził również swoje zdegustowanie innymi aspektami obecnej kampanii, m.in. spotami wyborczymi w telewizji.
- Jestem zmęczony poziomem tej kampanii - powiedział, obarczając winą za jej poziom głównie dwie największe partie, a także te, które starają się dobić do progu wyborczego. Mimo że także PSL według sondaży balansuje na granicy pięcioprocentowego progu, Kłopotek zadeklarował, że jest pewny o dobry wynik swojej partii, która jego zdaniem ma szanse nawet na dwucyfrowe poparcie.
- Wiem, że my jesteśmy na granicy progu, ale jestem wyjątkowo spokojny o nasz wynik - powiedział. - Nigdy nie byliśmy skrajni, zawsze szukaliśmy kompromisów. Nasi politycy wynegocjowali też dla polskich rolników wyższe dopłaty niż proponowała Unia Europejska - dodał.