Kandydując na prezydenta, Andrzej Duda złożył wiele bardzo kosztownych obietnic. Szacunkowo w ciągu pięciu lat mogłyby one kosztować ok. 250–300 mld zł, przy ok. 30 mld zł nowych źródeł dochodów (podatek od hipermarketów i banków). Prawdopodobieństwo ich realizacji uzależnione jest jednak, po pierwsze, od politycznego poparcia rządu, po drugie, od stanu finansów państwa.
Do jesiennych wyborów parlamentarnych będziemy mieli sytuację kohabitacji. – Od objęcia stanowiska przez Andrzeja Dudę do wyborów do Sejmu mamy ok. sześciu tygodni. W półtora miesiąca nie da się fundamentalnie zmienić państwa – mówi „Rz" Adam Szejnfeld, obecnie europoseł z ramienia PO. – Trudno dziś odnieść się do tych wszystkich obietnic. Trzeba poczekać na konkrety i wskazania źródeł finansowania. Sytuacja finansów publicznych jest taka, że jeśli się komuś daje, to trzeba wiedzieć, skąd wziąć pieniądze – dodaje Krystyna Skowrońska z PO, przewodnicząca sejmowej Komisji ds. Finansów Publicznych.
Co ciekawe, mimo wszystko PO nie odrzuca hurtem wszystkich propozycji Dudy. Po pewnych modyfikacjach może o nich rozmawiać. – Kierunkowo ciekawa jest propozycja podwyższenia kwoty wolnej od podatku, bo dziś jest ona w Polsce bardzo niska – mówi „Rz" Janusz Lewandowski, przewodniczący Rady Gospodarczej przy Premierze. – Trzeba ją zbudować tak, by osoby otrzymujące płacę minimalną nie wpadały w podatki. To jest do rozważenia, choć propozycja 8 tys. zł kwoty wolnej dla wszystkich jest księżycowa – dodaje Lewandowski. Koszt propozycji Dudy to ok. 15 mld zł rocznie.
PO mogłaby też rozmawiać o wieku emerytalnym, choć w bardzo ograniczonym zakresie. – Można porozmawiać o jakichś elementach pozwalających na przechodzenie na emeryturę wcześniej niż w wieku 67 lat. Ale w żadnym razie o cofnięciu się do poprzedniego systemu, bo to obniżyłoby emerytury dla kobiet o ok. 40 proc. – mówi Lewandowski. Koszty odwrócenie reformy powiększają średnio co roku dziurę w ZUS o 8–10 mld zł. O niektórych pozostałych propozycjach (500 zł miesięcznie na każde dziecko, zwolnienie emerytur z podatków) nikt nie chce nawet dyskutować.
Na pewno od prezydenta oczekiwane będzie szybkie rozwiązanie problemu frankowiczów. – Ale tu prezydent musi się na coś zdecydować – albo doprowadza do strat banków, wprowadzając przymusowe przewalutowanie, albo liczy na dochody z podatku od banków. Te dwie sprawy się nawzajem wykluczają – zaznacza prof. Witold Orłowski, doradca ekonomiczny PwC.