Jeszcze pięć lat temu budżety partycypacyjne były ideą fix miejskich aktywistów zapatrzonych w doświadczenia brazylijskiego Porto Alegre. Dziś dzielenie części budżetu przez mieszkańców jest już właściwie powszechne. Wrocław i Wałbrzych w tym roku przeprowadziły głosowania już po raz trzeci, Legnica po raz drugi, a do stawki włączyły się właśnie Oleśnica i Dzierżoniów. Goniący liderów 5-tysięczny Karpacz postanowił zorganizować w jednym roku aż dwie edycje. Pieniądze obywatelom oddają nawet ci, których de facto na to nie stać. Jak np. powiat wałbrzyski, który na osiem gmin przeznaczył do podziału... 150 tys. zł.
Przede wszystkim wypoczynek
Procedura wszędzie wygląda tak samo: zainteresowani zgłaszają projekty, urzędnicy sprawdzają ich wykonalność, a na koniec mieszkańcy idą do urn lub głosują przez internet. Sądząc po projektach, które wygrywają, mieszkańcy Dolnego Śląska niczego nie potrzebują bardziej niż rekreacji na świeżym powietrzu. Masowo wnioskują o place zabaw, boiska, bieżnie, zewnętrzne siłownie, skwery i parki.
W zakończonym niedawno głosowaniu w Wałbrzychu aż 16 z 21 wybranych projektów w dzielnicach dotyczyło właśnie terenów rekreacyjnych. We Wrocławiu tendencja jest identyczna: w kategorii projektów do 150 tys. zł zwyciężył pomysł budowy placu zabaw w Parku Grabiszyńskim. W jednej z dzielnic Karpacza, gdzie plac zabaw już istniał, mieszkańcy postanowili wzbogacić go o... słomiany grzybek, chroniący przed deszczem miłośników grillowania.
Część samorządowców już teraz sygnalizuje, że budżety brną w ślepą ulicę. Wśród projektów zgłaszanych przez mieszkańców brakuje takich inicjatyw, które przyczyniałyby się do rozwoju miast, a nie tylko zapewniały mieszkańcom rozrywkę. – To jest ilustracja stanu świadomości społecznej, a może nawet braku tej świadomości. Mieszkańców, niestety, często interesuje tylko to, co leży w ich bezpośrednim otoczeniu, czyli przed oknem – mówi Anna Żabska, koordynatorka dwóch pierwszych edycji budżetu partycypacyjnego w Wałbrzychu.
Czy w związku z tym możliwe jest ograniczenie obywatelskiej swobody i przyznanie, że to jednak władza wie lepiej? – Na razie nie widzę problemu w tym, że we Wrocławiu mieszkańcy wnioskują głównie o tereny rekreacyjne, place zabaw. To są dla nich tereny integracyjne, a na wielu wrocławskich osiedlach wciąż ich brakuje. Ale za kilka lat, gdy uznamy, że miasto jest już nasycone, być może trzeba będzie przeanalizować i zmienić zasady WBO – przyznaje Barłomiej Świerczewski, dyrektor ds. partycypacji społecznej we wrocławskim ratuszu.