W swoim blogu w środę Kataryna zamieściła dokumenty z Kancelarii Premiera. Wynika z nich, że Donald Tusk nie tylko nie musiał dymisjonować Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA, ale z decyzją powinien był poczekać na stanowisko prezydenta RP. Dlaczego nie musiał dymisjonować Kamińskiego?
Z dokumentów wynika, że o pozbawieniu go funkcji Tusk myślał już w połowie września – dwa tygodnie przed wybuchem tzw. afery hazardowej.
14 września Kancelaria Premiera otrzymała informację z prokuratury o zamiarze postawienia Kamińskiemu zarzutów, m.in. przekroczenia uprawnień. Wówczas szef rządu zlecił przygotowanie ekspertyzy prawnej. Dwustronicowe pismo z 17 września 2009 r. przygotował autor, najważniejszy prawnik w kancelarii Maciej Berka, szef Rządowego Centrum Legislacji. Napisał m.in., że postawienie przez prokuraturę zarzutów Kamińskiemu nie musi skutkować odwołaniem go.
Jednak 7 października, dzień po postawieniu przez prokuraturę zarzutów szefowi CBA, premier wszczął procedurę odwołania go z funkcji. Nie czekając na opinię prezydenta, 13 października zdymisjonował Kamińskiego. Jednak tego samego dnia otrzymał opinię przygotowaną przez Departament Prawny Kancelarii Premiera, z której wynikało, że na zdanie głowy państwa powinien był zaczekać.
„Z istniejących w tym zakresie norm prawnych nie wynika możliwość odwołania bez wyrażenia oficjalnej opinii przez Prezydenta RP” – czytamy w dokumencie. Według prawników premiera byłoby to możliwe, gdyby prezydent nie przesłał swojego stanowiska w terminie dwóch tygodni. W przeciwnym wypadku „może to powodować zarzut naruszenia przepisów prawa przez organ odwołujący”.