W drugiej wprawdzie miałby zwyciężyć, ale to już dzielenie skóry na niedźwiedziu, który jeszcze śpi głębokim snem zimowym. PO musi więc rozważyć, co zrobić w tej sytuacji, bo zwycięska dla Kaczyńskiego pierwsza tura mogłaby dodać mu siły – ludzie chętnie przekazują swoje głosy na najsilniejszego.
Przy tej okazji wyraźniej niż zwykle widać w „Gazecie Wyborczej” uparte lansowanie Włodzimierza Cimoszewicza. Pół tekstu na froncie „GW” poświęciła „popularnemu ekspremierowi”. Między wierszami autorzy tekstu straszą Tuska, że Komorowski lub Sikorski mogą przegrać z Kaczyńskim, więc powinien postawić na kandydata „Gazety Wyborczej” – Włodzimierza Cimoszewicza. Na piątej stronie kubeł zimnej wody na głowy entuzjastów pomysłu, aby PO poparła postkomunistę, wylewa kojarzony z lewicą socjolog Jacek Raciborski, stwierdzając, że „to bardzo mało prawdopodobny ruch” i uspokajając, że perspektywy reelekcji Kaczyńskiego są marne.
Zabawnie współgra z dzisiejszymi sondażami okładka tygodnika „Polityka”, która głosi, że „start Lecha Kaczyńskiego w wyborach jest mocno niepewny”. Autor tekstu, Jacek Żakowski - publicysta błyskotliwy, inteligentny i doświadczony - tym razem przekroczył granice prawdopodobieństwa pisząc, że politycy PiS „analizują alternatywne warianty”. Miałby może Żakowski rację gdyby nie to, że obecnym prezydentem jest Lech Kaczyński, a jego brat Jarosław stoi na czele PiS.
Każdy, kto choć trochę zna braci (na przykład obserwuje ich działalność od paru lat) zdaje sobie sprawę, że Jarosław takiej krzywdy, jak niewystawienie w wyborach, bratu by nie zrobił. Po pierwsze dlatego, że byłaby to kompromitacja obecnego prezydenta, jawne przyznanie się do porażki - i samego Kaczyńskiego, i całego jego obozu. Po drugie dlatego, że PiS nie ma innego kandydata mogącego skutecznie powalczyć z Sikorskim lub Komorowskim. Po trzecie - takie sondaże, jak dzisiejsze powodują, że Jarosław Kaczyński utwierdza się w przekonaniu, iż jego brat ma jeszcze szanse. Po czwarte dlatego, że niemożliwe jest wystawienie przez Jarosława Kaczyńskiego innego kandydata. Prezes PiS po prostu nie zaufałby nikomu innemu.
Poza samym sobą, o czym zresztą pisze Żakowski. Tyle, że Jarosław - obok pewnie wielu zalet - ma tę samą wadę, co jego brat. To znaczy to samo nazwisko i podobny wygląd.