W sądzie w Lublińcu ktoś nielegalnie skserował akta Kazimierza Szwedzińskiego, radnego skazanego za jazdę po pijanemu. Dokładnie jedną kartkę: list z poręczeniem dla Szwedzińskiego podpisany przez starostę, burmistrza Lublińca i przewodniczącą rady miasta. Sprawa wyszła na jaw rok temu, tuż przed wyborami samorządowymi. Informacje o tym, kto poręczył za radnego Szwedzińskiego, opublikował biuletyn lokalnych polityków prawicy powiązany z PiS i grupą radnych z Forum Prawicy Ziemi Lublinieckiej – Prawica Lubliniecka.
Radny Szwedziński przyznaje, że od lat jest skonfliktowany z innym radnym z Forum Prawicy Józefem Masoniem. W wydziale karnym, gdzie prowadzono sprawę przeciw Szwedzińskiemu, pracuje sędzia Grzegorz Masoń, syn Józefa Masonia. Do wiosny ubiegłego roku prokuraturą rejonową w tym mieście kierowała Joanna Masoń, synowa radnego i żona sędziego. Joanna Masoń od ponad roku pracuje w prokuraturze w Częstochowie.
– Sprawa poręczenia była dyskretna – mówi Kazimierz Szwedziński. – Ten list miałem tylko ja i sąd. Radny złożył doniesienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na terenie sądu. Prokurator powołał biegłego z zakresu kryminalistyki, który stwierdził, że ksero na pewno zrobiono z akt sprawy prowadzonej w wydziale karnym sądu w Lublińcu. Jednak prokuratura przesłuchała tylko pracowników wydziału i śledztwo umorzyła „z powodu niewykrycia sprawców”.
Dlaczego nie przesłuchano sędziów? Krzysztof Droździok, szef prokuratury w Lublińcu, twierdzi, że w okresie, kiedy mogło dojść do przestępstwa, akta sprawy Szwedowskiego „krążyły”. – Były w okręgowym sądzie i prokuraturze w Częstochowie, raz w apelacji w Katowicach. Nie sposób przesłuchać wszystkich. Dlatego nie widzieliśmy konieczności przesłuchiwania sędziów sądu w Lublińcu – mówi Droździok.
Szwedziński zażalił się na umorzenie. Sprawa trafiła do rozpatrzenia do sądu w Lublińcu. We wtorek sąd prawomocnie ją umorzył. Wcześniej częstochowski Sąd Okręgowy nie zgodził się na wyłączenie wszystkich tamtejszych sędziów. Renata Umlauf-Gąska, prezes sądu w Lublińcu, nie chciała rozmawiać z „Rz”. Bogusław Zając, rzecznik częstochowskiego sądu, zapewnia, że sąd w Lublińcu był właściwy do rozpoznawania własnej sprawy. – Prokuratura prowadziła postępowanie w sprawie, a nie przeciwko – mówi. Dlaczego sąd w Lublińcu nie wyłączył się ze sprawy?