Eliza Olczyk Koalicja Lewica i Demokraci dryfuje w kierunku ugrupowania niszowego. Ostatnie dwa lata były dla całej formacji stracone. Lewicy brakuje też wyróżniających się postaci, a Wojciech Olejniczak, zostając szefem SLD, wiedział zaledwie 10 procent tego, co powinien wiedzieć lider partii aspirującej do rządzenia.
Te twarde słowa padły z ust Włodzimierza Cimoszewicza, byłego premiera i marszałka Sejmu, podczas niedawnego spotkania z działaczami warszawskiego koła SLD Rampa. Ta surowa krytyka nie spotkała się wcale z odporem ze strony członków koła. Przeciwnie, Krzysztof Szamałek oświadczył, że przywódcą opozycji powinien być polityk, który zdobył w wyborach najwięcej głosów.
– A na Włodka zagłosowało 175 tys. osób i nie sposób tego pominąć, analizując sytuację na lewicy – podkreślił Szamałek.Sam zainteresowany jednak oświadczył, że nie aspiruje do roli lidera, bo to wymaga ciężkiej pracy w terenie, a on nie ma już na to ochoty. Po co więc Cimoszewicz chciał przypomnieć działaczom Sojuszu o swoim istnieniu?
– Być może chodzi mu o kolejne wybory prezydenckie, bo gołym okiem widać, że LiD nie ma kandydata na prezydenta – ocenia jeden z działaczy Sojuszu. Na razie jednak były kandydat na prezydenta jest traktowany przez kierownictwo Sojuszu niemalże jak persona non grata. Nie jest zapraszany na posiedzenia Klubu Parlamentarnego LiD, choć należy do SLD. Niektórzy posłowie Lewicy i Demokratów dopytywali się nawet, dlaczego Cimoszewicz nie bywa na posiedzeniach klubu.
Wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński odmówił odpowiedzi na pytanie, czy jedyny senator z legitymacją lewicy powinien bardziej zaangażować się w działalność klubu. Oświadczył, że w 2008 roku nie będzie komentował aktywności ani Leszka Millera, ani Józefa Oleksego, ani Aleksandra Kwaśniewskiego, ani Włodzimierza Cimoszewicza. Ambiwalentnego stosunku do byłego marszałka Sejmu nie kryje też Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD. Z jednej strony uważa, że Cimoszewicz jest osobowością polityczną. – Poza tym jest jedynym senatorem lewicy, co stanowi wartość samą w sobie – mówi Napieralski. – Z drugiej strony zrobił nam wielką przykrość, wycofując się z walki o prezydenturę i nawet nie wyjaśniając w rozmowie z SLD motywów swojej decyzji.