36-letni Kamil Kawicki, radny miejski w Zielonej Górze, w 2012 r. został przyłapany przez policyjny patrol na jeździe pod wpływem alkoholu. Miał 0,71 promila (drugie badanie wykazało 0,6 promila).
W połowie grudnia 2012 r. zapadło prawomocne orzeczenie w drugiej instancji. Sąd nałożył na Kawickiego 2 tys. zł grzywny i na dwa lata zabrał mu prawo jazdy, ale z powodu dobrej opinii warunkowo umorzył postępowanie.
Wydawało się, że to koniec kariery politycznej młodego radnego – obowiązujące wtedy prawo mówiło, że osoba skazana za przestępstwo umyślne z oskarżenia publicznego, nawet z warunkowym umorzeniem, traci mandat. Ale Kawicki jest radnym do dziś.
To kolega ma rację
Ocena sądu wobec pijanego radnego była wyjątkowo łagodna, co oburzyło prokuraturę. – Wyraziliśmy to, składając apelację od wyroku pierwszej instancji, nie zgadzając się na warunkowe umorzenie. Od radnego wymaga się więcej, nie widzieliśmy okoliczności łagodzących – mówi Grzegorz Szklarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
W 2012 r. na ponad 65 tys. wyroków skazujących wobec kierowców po kielichu, warunkowe umorzenie objęło tylko 1728 osób. Koledzy z Platformy też nie zamierzali go karać – nie wszczęto w partii postępowania dyscyplinarnego, nikt go nawet nie zawiesił.