Do eksplozji doszło w czasie, gdy przedstawiciel USA prowadzący negocjacje z talibami na temat pokoju i wycofania z kraju amerykańskich żołnierzy, przebywał w Kabulu, gdzie spotyka się z prezydentem kraju Aszrafem Ghanim, któremu przedstawia projekt porozumienia pokojowego z talibami.
Zamach miał miejsce blisko tzw. zielonej strefy, czyli kompleksu przedstawiciel dyplomatycznych i siedzib organizacji międzynarodowych działających w Kabulu.
Rzecznik talibów, Zabihullah Mujahid powiedział, że atak był wymierzony w cudzoziemskie wojska. Dodał, że zamachowiec wysadził się w powietrze w samochodzie, a grupa talibów wdarła się do "zielonej strefy".
Afgańskie MSW podało, że pięć osób zginęło w zamachu, a ok. 50 zostało rannych.
Do zamachu doszło w momencie, gdy Zalmay Chalilzad, specjalny przedstawiciel USA, udzielał telewizyjnego wywiadu, w którym przedstawiał ramy porozumienia pokojowego z talibami, na mocy którego 5 tys. amerykańskich żołnierzy ma zostać wycofanych z tego kraju w najbliższych miesiącach.