Graficznie to pomysł pudelkowo-tabloidowy, dlatego tak bardzo internautom się spodobał, a wydawcy, który swoim flagowym produktem, dziennikiem „Fakt", odmienił polski rynek prasy, też musiał wydać się naturalny.
Dla mnie już taki naturalny nie jest. Przez ostatnie lata „Przegląd Sportowy" mógł być uznawany przez PZPN za medium niemal bratnie: czołowe piłkarskie pióra tej gazety z krytyką Zbigniewa Bońka i Adama Nawałki raczej nie przesadzały. Uczestniczyły w podgrzewaniu nastrojów i oczekiwań z ochotą, czemu trudno się dziwić, bo robiliśmy to wszyscy. Jednak teraz na pomysł z „Dziadami" wpadli tylko oni. Rozumiem, ale nie popieram, bo nigdy nie ceniłem ludzi nawróconych na ostatnim zakręcie.
Nie po drodze mi ze wszystkimi, którzy dzień po klęsce gotowi są wieszać na piłkarzach i Nawałce wszystkie psy. W takich sytuacjach zawsze przypomina mi się francuskie przysłowie: „Wszystko zrozumieć, to wszystko wybaczyć", choć zdaję sobie sprawę, że do dzisiejszego medialnego świata pasuje ono równie dobrze jak nasi piłkarze do mundialu. Będę jednak przy tej prawdzie trwał, nie uznam nagle, że Nawałka to nieudacznik, Boniek to szkodnik, a Lewandowski nie umie grać dla Polski.
Do Rosji nie posłaliśmy dziadów, lecz reprezentację najlepszą, na jaką nas było stać. I ona niestety przegrała, bo rywale okazali się lepsi. Łzy Grosickiego jeszcze przed końcowym gwizdkiem meczu z Kolumbią to dla mnie najlepsze podsumowanie tego mundialu z polskiej perspektywy. Byliśmy bezradni, byliśmy słabi, Nawałka powinien odejść, bo jego czas minął – każdą z tych tez można uzasadnić, ale tej pogardy znanej z angielskich brukowców nie zaakceptuję nigdy. One psują ludzi i ich gusty, by je potem zaspokajać pod pretekstem, że tego potrzebujemy. Każdego mogą uznać za dziada.