Wstrząs, bo Jankowskiej nie postawiono żadnych zarzutów, co zresztą byłoby niemożliwe, gdyż zarówno jej profesjonalne umiejętności, jak i etyka zawodowa pozostają poza dyskusją. Jednej z legend niezależnego dziennikarstwa oznajmiono, że musi odejść, bo ma "propisowskie poglądy".
Oczywiście, szkoła, która wzięła sobie na patrona Melchiora Wańkowicza (właśnie się biedak przewrócił w grobie), jest szkołą prywatną i jako taka ma prawo nie życzyć sobie wichrzycieli, którzy odmawiają sławienia miłościwej władzy. Dlatego to od niej się zaczyna meblowanie państwa, którym rządzi monopol jednej partii i jednego establishmentu. Ale porządki pójdą dalej, znamy już ten mechanizm, popatrzmy na tzw. prywatne media. Uprawiając bezczelną partyjną propagandę, bo jako prywatne mają prawo do wyrazistych, jednoznacznych poglądów, zarazem jako "niezależne" rozliczają z bezstronności i ustawiają media publiczne, przyrównując je, jako do wzorca, do siebie. Czyli ogłaszając, że to skandal, iż w TVP obok Żakowskiego i Lisa wciąż mogą istnieć Pospieszalski czy autorzy "Misji specjalnej", co u nich byłoby nie do pomyślenia – a więc narusza oczywiste zasady.
Najciekawsze może, że Jankowskiej wyjaśniono, iż jej zwolnienia żądali… studenci. Bo nie chcą "pisowców". Za Bieruta (kto pamięta?) to też wcale nie władza szykanowała przedwojennych profesorów; spełniała tylko żądania młodzieży, która dość miała reakcyjnych i klasowo obcych wykładowców.