Francuzi po pierwszym szoku się otrząsną i poradzą sobie z zagrożeniem. Francuskie służby mają bardzo duże doświadczenie w zwalczaniu terroryzmu. To nie znaczy, że kolejnych zamachów nie będzie, ale to znaczy, że Paryż i cała Francja lada moment wrócą do normalnego życia.
Piątkowy atak zdarzył się jednak w fatalnym momencie dla Europy. Unia Europejska jest rozrywana od środka wewnętrznymi sporami o politykę imigracyjną i gospodarczą. Kraje UE kłócą się o politykę wobec Rosji, a także zmian klimatycznych. Sojusz w USA ma się nie najlepiej, bo brakuje mu przywództwa po obu stronach Atlantyku. Do tego wszystkiego jeszcze Brytyjczycy coraz poważniej myślą o wyjściu z Unii.
Mimo lat toczących się bez końca dyskusji, apelów i odezw Unia Europejska i NATO nie potrafiły wypracować wspólnej, jednolitej i skutecznej polityki antyterrorystycznej. Nie Schengen jest tu problemem, lecz brak jednolitej organizacji szukającej terrorystów na całym kontynencie.
Zamachu w Paryżu nie zorganizowali uchodźcy, którzy wysiedli miesiąc temu z łódki na plaży na Lesbos, lecz ludzie, którzy we Francji mieszają od lat, a być może od zawsze. Być może pochodzą z sąsiednich krajów. Sami zamachowcy samobójcy mogli być kimkolwiek, ale ludzie, którzy ich do tego nakłonili, mieszkają wśród nas od dawna. Tak było w każdym przypadku wielkich zamachów terrorystycznych w Europie w ostatnich latach. Tu zamknięcie granic nie zadziała, tu jest potrzebne solidne rozpoznanie wywiadowcze.
Europa potrzebuje obudzić się z niekończących się debat politycznych. Potrzebuje działania, takiego, jak w stanie wojny, bo w stanie wojny jesteśmy. Czy tego chcemy, czy nie, Rosja jest tu naszym sojusznikiem i potrzebna jest dalsza współpraca z Moskwą w zwalczaniu terroryzmu.