To znaczy, to byłoby wstrętne, gdyby coś podobnego zrobił jakiś "pisowiec" w, dajmy na to, "Gazecie Polskiej".
Ale tak się składa, że Wajdę sponiewierał marszałek Stefan Niesiołowski na łamach zaprzyjaźnionego, nowego "Wprost". "Nie mamy swoich mediów. Nie mamy żadnego czasopisma. Nie mamy własnych stacji telewizyjnych ani radiowych. Twierdzenie, że prywatne telewizje nas popierają, to kłamstwo!" – grzmi Niesiołowski, skarżąc się wylewnie, że "trwa bezprzykładna, histeryczna nagonka mediów na Platformę". Doprawdy, jedyne, co marszałka usprawiedliwia, to że pewnie, znając go, znowu mu się wszystko kompletnie pozajączkowało i był przekonany, że sławne słowa o popieraniu przez TVN i "jeszcze jedną telewizję prywatną" wypowiedziała w pałacu Na Wodzie Beata Kempa.
Swoją drogą, z miejsca udzielenia tego wywiadu można wnosić, iż przynajmniej jednego Tomasza Lisa nie uważa Niesiołowski za histerycznie antyplatfomerskiego i prowadzącego nagonkę na rząd. W końcu w telewizyjnym programie naczelnego nowego "Wprost" Niesiołowski jest omalże rezydentem, nikt chyba nie występował tam częściej i trudno się dziwić, że teraz pojawia się jako niebanalny, nowy głos debaty publicznej także w tygodniku. I jeśli ktoś wyczuwa w mych słowach – niesłusznie – jakiś przekąs, to wyjaśniam od razu, że się myli. Tu się w pełni, jak rzadko, zgadzam z Tomaszem Lisem, że to nie kto inny, ale właśnie Niesiołowski, jego polityczna wizja i mądrość najpełniej reprezentują, czym w istocie jest PO.