Szułdrzyński: PiS znów rozczarowało się Unią Europejską

Druga porażka Beaty Szydło w głosowaniu na szefa komisji zatrudnienia PE to nie tylko osobista przegrana byłej premier. To porażka europejskich aspiracji PiS, które spodziewało się, że po majowych wyborach problemy partii Jarosława Kaczyńskiego z Unią znikną.

Aktualizacja: 16.07.2019 18:03 Publikacja: 16.07.2019 16:46

Największą tajemnicą pozostanie to, dlaczego wiedząc, że komisja zatrudnienia już raz odrzuciła kandydaturę Szydło, delegacja Prawa i Sprawiedliwości zdecydowała się ją wystawić po raz drugi. I po raz drugi przegrać podczas głosowania w poniedziałek wieczorem.

Możliwości są trzy. Albo – jak sugerują niektóre media – Jarosław Kaczyński i wysłannik CDU Paul Ziemiak nie zrozumieli się podczas niedzielnych negocjacji i prezes PiS opacznie uznał, że Szydło tym razem przejdzie. Albo też PiS prowadzi jakąś zakulisową grę, której jeszcze nie znamy, i w której wystawienie Beaty Szydło było jakimś kluczowym elementem. Ale jest też trzecia możliwość – PiS wystawił Szydło celowo, licząc się z przegraną. Dzięki temu dostanie argument do tego, by twierdzić, że Unia nie lubi Polski, że nawet po wyborach do Parlamentu Europejskiego głos Polski jest marginalizowany.

Cel takiego zabiegu byłby prosty – uprzedzić potencjalne spory z przyszłą Komisją Europejską, ktokolwiek stanie na jej czele. Przy okazji PiS buduje narrację Polski jako ofiary brukselskich elit łamiących zasadę demokracji poprzez prześladowanie przedstawicieli partii rządzącej w Brukseli i Strasburgu. W takim scenariuszu wystawienie Szydło miało być świadectwem. Nie chodziło o skuteczność, ale o danie świadectwa. Że Unia jest zła.

Jeśli prawdziwy jest scenariusz pierwszy lub trzeci – wystawia to nienajlepsze świadectwo sprawności PiS w działaniach w Unii Europejskiej w ogóle, a w Parlamencie Europejskim w szczególności. I problem jest znacznie szerszy niż osobista przegrana Szydło. Przed majowymi wyborami politycy PiS snuli wizję Europy, w której partie z dotychczasowego mainstreamu tracą monopol i muszą ustąpić miejsca nowym siłom, które kwestionują europejskie status quo. Jeszcze po wyborach przekonywali, że spektakularne zwycięstwo PiS zrobiło w Europie wielkie wrażenie i że PiS ma szanse stać się siłą, która będzie miała realny wpływ na unijną politykę.

PiS udało się przeprowadzić udaną rozgrywkę z zablokowaniem Fransa Timmermansa na szefa KE, walczymy o ważną tekę w Komisji.

Ale w Parlamencie Europejskim PiS ma kłopot. Politycy PiS zajmują stanowiska wiceszefów komisji, ale nie mają żadnego szefa, a wpływy PiS znacznie zmalały. Frakcja EKR ma jedynie 62 członków i znajduje się na przedostatnim miejscu pod względem liczebności w PE. To zwiastuje klęskę europejskich aspiracji PiS. To zła wiadomość dla Polski.

Komentarze
Bogusław Chrabota: Warszawa w Budapeszcie, krótko mówiąc: wreszcie
Komentarze
Michał Szułdrzyński: O politycznej majówce. Andrzej Duda marzy o antypodach, Donald Tusk z alkomatem
Komentarze
Orędzie Hołowni. Gdzie Duda i Tusk się biją, tam marszałek chce skorzystać
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Orędzie Andrzeja Dudy. Prezydent patrzy na UE oczyma PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Tusk i Kaczyński zmienią wybory do PE w referendum o przyszłości Unii?